Pages

Tuesday, August 31, 2004

systemy szyfrujące

"Z listu p. Agnieszki Magdziak-Miszewskiej, konsula generalnego RP w Nowym Jorku: , do Redakcji stron sieciowych Polonia Michigan.

(...)

Ja bowiem mam zaszczyt reprezentowac duze panstwo europejskie, do którego po 1991 roku wrócilo ponad 500.000 jego obywateli, panstwo oficjalnie uznane za strategicznego partnera USA w Europie, czlonka NATO, któremu powierzono prowadzenie szkolen dla przyszlych czlonków NATO i z którego systemów

szyfrujacych, uznanych za najlepsze, beda korzystac czlonkowie sztabu generalnego NATO. Mam zaszczyt reprezentowac panstwo uwazane w Europie i na swiecie za lidera w procesie transformacji gospodarczej, politycznej i spolecznej

(...)

P.S. Rozumiem, ze nie maja Panstwo nic przeciwko przekazaniu Waszego adresu i tekstu dyskusji polskim srodkom masowego przekazu. Wierze, ze Waszym pragnieniem jest poznanie tego, co o Waszym stosunku do Polski sadza jej mieszkancy.

Z комсомольском pozdrowieniem,

A. Magdziak-Miszewska



http://www.polandconsulateny.com/Events/p6-1f.htm



"Najbardziej denerwuja mnie tu Polacy - spoleczenstwo nie-obywatelskie i nie-europejskie. No, ale kiedys trzeba zaczac...



Do szalu doprowadza mnie korupcja i zaklamanie wladz i nie moge sie pogodzic, ze ludzie, ktorzy byli aparatczykami poprzedniego systemu, sprawuja dzis wladze i to z wyboru Polakow!"

Monday, August 30, 2004

Polactwo zostanie tam, gdzie zawsze było: tam gdzie pała (między innymi panieńskim rumieńcem, dzięcielina)

żal wam dupę ściska 24/7/365, że to już nie wy decydujecie, jak Polonia ma być traktowana tam, gdzie mieszka:



Gość portalu: axe napisał(a):



> Panie Filipek ,czy przydomek "polactwo" uwazasz za

> nie tyczacy sie was,jako wynikajace z racji przekroczenia

> granicy obcego panstwa?

> Usilujecie kreowac sie na jakas nie okreslona nacje ,

> co tylko kupe smiechu wywoluje nad Wisla.

> Dokad wladasz jezykiem Polskim ,

> Ziemkiewicz pisze takze o TOBIE

> Did you understand?





Widzicie, młotkowy (siekiera to dla was dużo za ostre narzedzie), bo to wszystko zależy, jakie państwo jest dla kogo obce. "Z racji przekroczenia granicy obcego panstwa"? "Usiłujecie się kreować na jakąś nieokreśloną nację"?

Po jakiemu to jest? Śmiechu kupa. Ja wam przystępnie objaśnię, co pan Ziemkiewicz miał na myśli



Polonia nie ulega zadnej metamorfozie z powodu przekraczania jakichkolwiwek granic. Polonia, z racji posiadania obywatelstw państw Zachodu, w których STALE MIESZKA, PŁACI PODATKI, WYBIERA SWOJE RZĄDY, POSIADA PASZPORTY SWOICH KRAJÓW etc. nie znajduje się w żadnych obcych państwach, tylko zwyczajnie jest u siebie. Tam, gdzie Polonia mieszka, Polonia jest tak samo pełnoprawna, jak wy, młotkowy, jesteście pełnoprawni w Pomrocznej. Tylko że te ichnie, obce wam kulturowo pełne prawa, funkcjonują jakby kapkę lepiej od tych waszych, pomrocznych.



"Obce państwa" to, wicie, one są obce tylko dla was, młotkowy.



Obce państwa to są, młotkowy, takie państwa, które was traktują jako cudzoziemców, mniej albo bardziej uciążliwych, i nie pozwalają wam srać w parku albo spać na dworcu. Jedyne państwo, które was traktuje jak burą sukę co prawda, ale nie jako cudzoziemców, to Pomroczna. Z tego powodu, z calego wszechświata jedynie Pomroczna nie jest dla was, młotkowy, państwem obcym. Każde inne miejsce na ziemi jest dla was obce, groźne i tajemnicze jak odwrotna strona Księżyca.



Normalne państwa traktują swoich obywateli tak jak się powinno obywateli traktować: z szacunkiem, przestrzegając prawa wobec wszystkich tak samo, bez wybryków i osobistych odbić urzędników. W Polsce żyje coraz mniej ludzi, którzy sobie przypominają sprzed wojny takie traktowanie. Powojenna Pomroczna uczyniła z pomiatania swoimi obywatelami rację stanu. Państwo przestrzega w Pomrocznej własnego prawa, na tyle, na ile mu się spodoba. Po 15 latach rzekomej transformacji ustrojowej, większości waszej populacji, młotkowy, komfort bycia pełnoprawnym obywatelem normalnego państwa, poprawnie, profesjonalnie, taktownie i kompetentnie traktowanym przez jego administrację, jest nadal całkowicie obcy.



A nam nie, my ten komfort mamy na codzień.



I tu jest, młotkowy, wasz policyjny pies pogrzebany. Cholera was ciska i żal wam dupę ściska 24/7/365, że to już nie wy decydujecie, jak Polonia ma być traktowana tam, gdzie mieszka. Bo dla was, młotkowy, konstytucyjna równość obywateli oznacza, że wszyscy winni być traktowani jednakowo źle.



Tam, gdzie mieszka Polonia, zwłaszcza w wielonarodowych i wielokulturowych zamorskich państwach "Nowego Świata" (USA, Kanada, Australia), traktuje się ja dokładnie tak samo, jak wszystkich innych tamtejszych mieszkanców.



No i to właśnie się wam, młotkowy, w krajowym łbie pomieścić nie może, więc się pocieszacie gorączkowmi opowieściami Redlińskiego o "szczuropolakach", przypowieściami psychicznego Kagana o złej Australii, co nie chciała zrobić ze schizofrenika dyplomaty, i wyciąganiem ciekawostek, jak to w Ameryce okrutnie nahajem Murzynów biją, a prezydent czytać nie umie. Dla was cały świat jest antypolski; oceany, pogoda, stan bieżni na Olimpiadzie, wybuchy wulkanów, wszystko jest wam wbrew, wszędzie wam źle.



Pan Ziemkiewicz napisał książkę dla czytelnika krajowego, w Polsce ją wydał, i tamże się ona świetnie sprzedaje. Ja ją czytam jako dobrze napisany reportaż z zoo. Pan Ziemkiewicz odwołuje sie do przepychanek w klatce, które znam tylko ze słyszenia. Nie mam na nie ani wpływu, ani ochoty wpływać. Znajomość polskiego przydaje mi się przy czytaniu o tyle, że nie potrzebuję czekać, aż się ukaże, albo nie, tłumaczenie na inne języki.



Kreować się na jakąkolwiek "nieokreśloną nację" to my, wicie, młotkowy, nie mamy absolutnie żadnej potrzeby. Określonych nacji całkiem nam wystarczy. Każdy z nas ma przynajmniej jedną taką nację wypisaną drukowanymi literami na okładce nie-pomrocznego paszportu, na którwego sprawne i bez ceregieli wydanie nie trzeba było czekać rok.



A co wy, młotkowy, o tym sądzicie, to nam doprawdy wisi zwiędłym kalafiorem.

Dla każdego kraju na świecie (z wyjątkiem Pomrocznej) ja jestem w świetle jego prawa Australijczykiem, pan Filipek Amerykaninem, pan Nazista Zupny Kanadyjczykiem etc. No i tak się jakoś składa, że zasadniczo każdy kraj na świecie (poza Pomroczną) uważa, że ch** z tego, żeśmy polskiego urodzenia albo pochodzenia. My w pokorze akceptujemy tą decyzję wiekszością głosów, ponieważ, na szczęście dla świata, Pomroczna nie rządzi światem.



Bo wicie, młotkowy, luksus bycia Polonią to un na tym przede wszystkim polega, że na co nas nie stać, na to nas nie stać, ale spokojnie nas stać na to, żeby obszernym łukiem olewać cenne zdanie młotkowych z drugiego końca świata.



Wlaśnie z takim ideałem świętego spokoju od młotkowych raz na zawsze, wasza kształcąca się młodzież teraz pośpiesznie uczy się języków obcych i szuka po Internecie informacji o cenach wynajmu mieszkań w Londynie, zanim wymyślicie emigrację tylko na kartki.



Nie bójta żaby, młotkowy, wielu młodych wyjedzie od was na zawsze, zostaną Polonią. Polactwo zostanie tam, gdzie zawsze było: tam gdzie pała (między innymi panieńskim rumieńcem, dzięcielina). Bez pały, haków, teczek, kwitów, polskiego kotła i najczarniejszej zawiści wobec bliźniego swego, młotkowy, życie wam niemiłe i bez smaku. Zatem rozkoszujcie się polactwem aż do bólu.



© Stary Wiarus 2004

Unlimited copying, reproduction, publication and dissemination permitted



Sunday, August 29, 2004

Doping cases at the summer Games (August 18, 2004)

FOX SPORTS | Olympics 2004 | Arena Athens | Doping cases at the summer Games (August 18, 2004): "Between 1970 and 1989, victims' groups estimate up to 10,000 East German athletes were routinely doped with anabolic steroids such as turabinol. During this time, the East Germans collected 570 Olympic medals."



Newindpress.com - Olympics 2004: "- Polish lightweight Zbigniew Kaczmarek of Poland and Bulgarian heavyweight Valentin Hristov finished in gold medal position before being stripped of their titles."



przy pomocy komasacji środków masowego przekazu

http://nowamedia.w.interia.pl/25Kumor.htm:



"Andrzej Kumor



Trąd wolnej mowy



Procesy historyczne mają to do siebie, że ludzie będący ich świadkami nie zawsze zdają sobie sprawę, iż na ich oczach dzieje się coś niezwykłego. Podobno podczas szturmu na Pałac Zimowy, czyli początku czegoś, co odmieniło oblicze Ziemi, śląc do gleby miliony ludzi, w Petersburgu czynne były teatry i jeździły tramwaje. Atak maruderów na siedzibę rządu na pierwszy rzut oka był jeszcze jedną ruchawką...



Dziś jesteśmy świadkami bezprecedensowego ograniczania wolności słowa i limitowania debaty publicznej, a mimo to większość z nas wzrusza ramionami, spokojnie dopijając poranną kawę. Kastracja wolnej myśli przebiega bezszmerowo, przy pomocy komasacji środków masowego przekazu, sądowego molestowania i programów szkolnych. Podczas gdy dawniej zachęcaliśmy młodych do stawiania niewygodnych pytań, dziś źle postawione pytania mogą skazać na społeczny niebyt i zawodową próżnię. Gdy dawniej uczono, by przykładać jedną miarkę do podobnych zjawisk, dziś dominuje moralność Kalego i podział na równych i równiarzy. Gdy dawniej zachęcano, by kwestionować zastane prawdy i codziennie na nowo weryfikować obiegowe sądy, dziś całe dziedziny społecznej świadomości opanowane są przez jedynie słuszne mitologie. Ci, którzy je kwestionują, natychmiast dostają pieczątkę wroga ludu - terrorysty, wichrzyciela, elementu stanowiącego zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa - i zepchnięci zostają do najniższej kasty - trędowatych, których nie trąca się nawet patykiem.



Dam przykład prosto z brzegu i spod nosa. Ernst Zundel, znany zaprzaniec holokaustowy (Holocaust denier) przebywający w areszcie deportacyjnym, został uznany za zagrożenie dla bezpieczeństwa kanadyjskiego państwa. A więc nie arabscy terroryści, których wpuszczamy tu - dziękuję bardzo - na kopy w ramach różnxego rodzaju programów migracyjnych, lecz p. Zundel, który uważa, że nie było zagłady Żydów.



Dla jasności: nie podzielam tej opinii, jest to jednak tylko czyjeś zdanie. Ponadto z tego, co przeczytałem w gazetach, wynika, że Zundel nie nawołuje nawet nikogo do robienia komuś krzywdy. Piszę o Zundelu, zainspirowany przez... marszałka polskiego Sejmu p. Borowskiego, który w bezprecedensowej obronie bluźnierstwa artystki Nieznalskiej przypomniał sławne zdanie Woltera: "nie podzielam twych poglądów, ale będę walczył do ostatniej kropli krwi o twe prawo do ich głoszenia". Zastanawiam się, czy p. marszałek skłonny byłby powtórzyć to zdanie w odniesieniu do p. Zundela, a jeżeli nie, to dlaczego?



Odpowiedź ma kluczowe znaczenie dla oceny procesu, którego jesteśmy świadkami. Poglądy Zundela można ignorować, można je ośmieszać i wykpiwać, ale czy za ich głoszenie należy zamykać samego Zundela?



Urodziłem się w kraju, w którym za poglądy można było trafić do kryminału, naiwnie sądziłem, że wolność słowa, wolność prasy i przekonań to oczko w głowie wszystkich wolnych i demokratycznych społeczeństw. Tymczasem coraz częściej jest to jedynie wolność dla wybranych."

kumorystycznie

wszyscy w Polsce chcieli wyłącznie wyciągnąć jak najwięcej pieniędzy?

- Tak, i jak najwięcej informacji.
:



"- Podejmował pan wiele prób wchodzenia na rynek polski, rozpoznawania tego rynku, to było bardzo trudne, bardzo mozolne...

- I bardzo bolesne, i bardzo kosztowne.

- Mimo to, wciąż pan tam chce kolejny raz inwestować?

- Byłem ranny kilka razy, jak byłem tym "zbrodniarzem" według nazewnictwa tamtych, i parę kropelek mojej krwi zostało w tej ziemi...

Dostałem niedawno zaproszenie do polskiej ambasady na spotkanie z dyrektorem generalnym polskiego Ministerstwa Ochrony Środowiska, p. Andrzejem Dworzakiem. Zaprosił mnie do Polski.

Pojechałem. Mamy sprawdzoną technologię, a on powiedział, że interesuje go tylko jedna rzecz - zatrudnić jak najwięcej Polaków...

Ten certyfikat otwiera nam drzwi do całej Unii Europejskiej.

- Czy dotychczasowe pana doświadczenia nie są przypadkiem takie, że wszyscy w Polsce chcieli wyłącznie wyciągnąć jak najwięcej pieniędzy?

- Tak, i jak najwięcej informacji. Ale kanadyjska ambasada w Polsce bardzo nam pomaga. Pani Ewa Gawron-Dobroczyńska, nasz główny i wartościowy kontakt, jest tam business development officer. Otworzyliśmy więc naszą torbę i szukamy jak najlepszych wspólników, z którymi moglibyśmy pracować otwarcie, uczciwie.

- Czy jest to możliwe?

- Ja na to pytanie nie mogę odpowiedzieć, mogę się tylko przekonać. Dlatego wymagam, by wszystko było na piśmie, tam nie ma tej kultury kontraktów na podawanie ręki, tam jeden boi się drugiego.

Najważniejsze dla mnie jest to, że rząd ontaryjski gwarantuje naszą technologię. Bardzo rzadko jest tak, aby rząd poświadczał, że dana firma prywatna ma coś dobrego, ma dobrą technologię, to jest bardzo rzadki wypadek."

Polska inteligencja

W sytuacji przełomowej, naród tradycyjnie nastawił uszu, by słuchać inteligencji, a ta nie wiedziała, co powiedzieć. Jej luminarze zastanawiali się zaś, czy to może nie jest dobrze, że kradną, bo jak rozkradną, to będzie to czyjeś, więc nabierze cech własności i powstanie nowy ustrój. Tego rodzaju bełkot był możliwy do strawienia jedynie przez idiotów z krainy kretynów, a mimo to polskiej inteligencji przeszedł gładko przez mózgi.:



"Nowa inteligencja odrywała się od ludu, z którego wyrosła, niezdolna do zbudowania własnej tożsamości, zawstydzona polską biedą, zaściankowością, nie zdolna do narodowego przywództwa, wykastrowana intelektualnie, papuzio zachwycona kolorowym Zachodem, nierozumiejąca otaczającego jej świata, rzucająca się później po dorosłym życiu, jak ryba na piasku, lub zastygająca w oparach alkoholowego tumiwisizmu, słaniająca się w karykaturalnych, prowincjonalnych pozach z przetrąconym kręgosłupem - jednym słowem stracona.

Polska inteligencja, odzwyczajona od przewodzenia, nie rozumiejąca normalnego świata, rozkłócona w hermetycznych językach, oderwana od praktyki działania, przyzwyczajona do papierowego mikrokosmosu, który stoi na głowie, nie była zdolna wyrwać Polski z komunizmu, nie była w stanie myśleć w kategoriach niepodległości, nie była w stanie poprowadzić ludzi do walki o wolność. Nie potrafiła wypełnić tradycyjnej roli odziedziczonej niejako w spadku po międzywojennej poprzedniczce.

Efekt był taki, że komuniści zaordynowali "Okrągły stół", a następnie pogrążyli kraj w otchłani pseudokapitalistycznej degrengolady, wzorowanej na łupieniu krajów Trzeciego Świata.

Polski inteligent hodowany w zamknięciu nie znał tych mechanizmów, nie mógł sobie emocjonalnie poradzić z nowym NEP-em, z roziskrzonymi oczami wpatrywał się w neony nowego porządku, nie będąc w stanie zauważyć, że oto rozpoczyna się Wielki Szaber, który pozbawi Polaków majątku i suwerenności. W sytuacji przełomowej, naród tradycyjnie nastawił uszu, by słuchać inteligencji, a ta nie wiedziała, co powiedzieć."

Saturday, August 28, 2004

trybun ludowy w polskim Sejmie

2004-02-19


poznanski: "po raz pierwszy wychodzi trybun ludowy w polskim Sejmie i mówi być może coś do rzeczy, załóżmy, że to co mówi być może jest do rzeczy, to inteligencja - w tym ten mój wybitny filmowiec, symboliczny inteligencki pochlebca - mówi, że to obraza, żeby taki prostak w ogóle miał prawo przemawiać gdziekolwiek, tym bardziej w Sejmie. Bo Sejm jest dla zidiociałego inteligenta, który ma prawo mówić, gdzie chce i co mu przyjdzie do głowy, albo co mu podsuną jacyś ludzie, którzy czują się "Europą". Więc jak taki trybun - należy rozumieć Lepper - mówi o tej tragicznej prywatyzacji i rzuca jakieś tam fakty do rozważenia, to z tego całego Sejmu wychodzą posłowie. Wie pan, to jest niesamowite! Ja nie robię sobie wycinków z prasy, bo nawet jak zrobię, to zaraz to się gdzieś zawieruszy. Ale to zdjęcie, jak Lepper przemawia na temat prywatyzacji, czyli wywłaszczenia narodu, do prawie pustej sali, to sobie zachowałem. To jest historyczne zdjęcie z lat upadku, ten wyobcowany, całkiem obcy Sejm - to symbol tegoż upadku."

po studiach bez pracy

2004-02-19


poznanski: "Ale nic z tego, bo jakby się dokonał ten przewrót, to polscy inżynierowie nie pętaliby się po studiach bez pracy, jak te 70 procent corocznych absolwentów.

Nie uciekaliby ci absolwenci za granicę, już nie przed komunizmem, tak jak ja, ale przed postkomunizmem, bo w Polsce obcy kapitał zostawia tylko proste prace. Takie, do których niepotrzebna jest książka, ale wystarczy lektura "Gazety Wyborczej". Takie, gdzie nie jest nawet potrzebna silna motywacja, czy tym bardziej wiara w siebie, więc znowu w sam raz jest "Gazeta Wyborcza", gdzie Polak to leń, nieuk, zakała - wstyd dla Europy, tej Zachodniej."

dzisiaj rzeczywiście ludzie jedzą ze śmietników, i to jaka liczba ludzi

2004-02-19


dzisiaj rzeczywiście ludzie jedzą ze śmietników, i to jaka liczba ludzi: "Wie pan, jak ten słynny polski filmowiec, o którym już wspomniałem, jak ktoś mu powiedział w wywiadzie, że Miller, jeszcze przed tymi wyborami, wypowiedział się, że gdy dojdzie do władzy, to ludzie nie będą zjadali ze śmietników, to wie pan, co ten reżyser powiedział na to? Że za komunizmu nie było po co chodzić na śmietnik, bo nic tam nie było. Niby że taka była ogólna nędza, choć wtedy, jak wiadomo, nie było może najlepiej, ale nie było nędzy tak jak dzisiaj. Tak jakby nie zauważał, że dzisiaj rzeczywiście ludzie jedzą ze śmietników, i to jaka liczba ludzi."

skorumpowany aparat państwa 2004-02-19

2004-02-19


problem polegał na szerzącej się korupcji urzędników:



sprzedano kapitał za grosze, jak policzyłem, za dziesięć procent wartości, że komunizm zostawił mało konkurencyjną gospodarkę



"Kazimierz Z. Poznański:



Ja nie jestem anty-Balcerowiczem, tylko jego krytykiem. Sytuacja rzeczywiście była wtedy dosyć dramatyczna, gospodarka była rozchwiana i oczywiście, pewne rzeczy musiały być zrobione. Nie można było dalej żyć z taką wysoką inflacją. Występowało też spowolnienie gospodarcze. o, co zostało zrobione, jeśli chodzi o walkę z inflacją, było potrzebne, ale środki były zbyt ostre. Więc zamiast ożywienia przyszło w 1990-1992 załamanie gospodarki. Ale to nie był największy błąd Balcerowicza, za który zapłaciło społeczeństwo. Główny błąd Balcerowicza wziął się z innych elementów całego programu, który przyszedł razem z tą stabilizacyjną operacją, w szczególności kwestia radykalnej prywatyzacji. I to był ten największy błąd, polegający na tym, że Polska była nieprzygotowana do prywatyzowania na wielką skalę. Powód tego nieprzygotowania jest taki, że majątek państwa prywatyzować może tylko państwo. Po to więc, żeby powierzyć państwu dorobek kilku pokoleń, od którego zależy los następnych kilku pokoleń, należało uzdrowić aparat państwa, gdyż państwo właśnie weszło w fazę rozkładu. Tego nie zrobiono, choć były tam jakieś zmiany w konstytucji, ale nie o to chodziło, gdyż problem polegał na szerzącej się korupcji urzędników. Chodziło więc o szybkie zbudowanie aparatu państwa odpowiedzialnego za swoje decyzje, gdzie urzędnik nie może bezkarnie działać na szkodę społeczeństwa. Tego nie zrobiono, natomiast rozpoczęto program prywatyzacji, który tylko pogłębił już niepokojącą demoralizację aparatu państwa.

Rozpoczęcie prywatyzacji stworzyło okazję do wielkich nadużyć; do rozdawania majątku, albo też sprzedawania go za bezcen, i związanych z tym korzyści osobistych. To była wyjątkowa okoliczność, ponieważ w grę wchodził kapitał stworzony przez kilka pokoleń, głównie zresztą tych z okresu komunizmu. Pokusa była tak wielka, że praktycznie nie dało się tego zatrzymać. I zamiast naprawy państwa nastąpiła jego przyspieszona, właściwie nieodwracalna zagłada.

Konsekwencją tego prywatyzowania na ogromną skalę przez skorumpowany aparat państwa jest wszystko, co dziś widzimy, to że na przykład polski kapitał, banki i przemysł, został oddany w ręce zagraniczne praktycznie za nic. I, że już bez własnego kapitału, gospodarka wpadła w 1999 roku w drugi, po tym z 1990-1992, kryzys w ciągu jednej dekady. To się mogło stać tylko i wyłącznie w warunkach kompletnie zdemoralizowanego państwa, dla którego liczy się nawet marna łapówka, a nie społeczny dobrobyt. I to jest ten najgorszy błąd, za który historia w końcu osądzi Balcerowicza jako jedną z najbardziej zgubnych dla kraju postaci, i do którego to błędu Balcerowicz nigdy do tej pory się nie przyznał. Nigdy nie powiedział, że to jest ze szkodą dla społeczeństwa, gdy majątek wychodzi wyłącznie w ręce zagraniczne, tak że tworzy się nieznaną nigdzie na świecie gospodarkę. On też nigdy nie zakwestionował wyceny tego majątku w ostatniej dekadzie, co najwyżej jakiś przypadek jeden czy drugi, gdy ktoś inny był przy władzy."

Friday, August 27, 2004

Ksiazka - Ziemkiewicz Rafal A. - Polactwo - Wirtualna Polska

Ksiazka - Ziemkiewicz Rafal A. - Polactwo - Wirtualna Polska:



" opis książki



Jesteśmy wolnym i autonomicznym krajem. Czy potrafimy z tego korzystać?



W Polsce normą jest nieprzyjmowanie prawdy do wiadomości. Oczywiście tej niewygodnej prawdy. Lepsza ułuda, choć potem zguba…



Jeśli my nie zadbamy o Polskę, a raczej jeśli będziemy dbać o nią tak jak dotąd, wyręczy nas kto inny. Pytanie tylko, kto: Bruksela czy Rosja? I na to wszystko pozwala naród, który od wieków na prawo i lewo mówi o wolności!



Rafał Ziemkiewicz nie pyta „co z tą Polską?”, lecz: co się stało z nami, Polakami? I co z nami będzie za kilkanaście lat?



dodaj komentarz





Fragment



Rzeczywiście, Polska jest gospodarczym mocarstwem. Potęgą. Trzeba tylko umieć, no i, oczywiście, chcieć spojrzeć w odpowiedni sposób, żeby to zauważyć. Naprawdę, powtórzmy to: jesteśmy gospodarczą potęgą, rozkwitamy, rośniemy w siłę i żyje się nam coraz dostatniej.



Myślą Państwo pewnie, że sobie robię jaja?



No cóż, szczerze: oczywiście, że sobie robię jaja. Robienie sobie jaj to ostatnia broń bezsilnych, żadna inna już mi nie została. Ale moje kpiny odnoszą się do... "

Gazeta.pl : Forum : Moda

Gazeta.pl : Forum : Moda: "Jakiś znajomy ten tekst:



forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=210&w=15095097&a=15095097

forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=210&w=14865558&a=14889138

forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=12264&w=14860884&a=14889110

forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=11918&w=14875440&a=14889079

O co Ci właściwie chodzi? Opisujesz tę samą historię na wszystkich forach,

zmieniasz nicki kilka razy dziennie. Chcesz porady, wsparcia duchowego, pomocy

finansowej?

Zupełnie nie wiem, dlaczego tym razem wybrałaś forum Moda.



--

"Kto rodzi się prostakiem, prostakiem przemija,

choćby słoma w butach ze złota była. " K. Nosowska"

Gazeta.pl : Forum : Polonia

przylecial do moich rodzicow moj wujek. wiecie turysta. przylecial na all inclusive lacznie z biletem, oplata za paszport, wize i inne rzeczy. chlop z malego miasteczka pod szczecinem. jeden zab ostal mu sie z przodu z powodu odpowiedniej higieny osobistej. wygladal jak fuckin' wilkolak. wzbudzal wsrod tutejszej ludnosci ktora jest z reguly immune na wyglad mniejszosci etnicznych duze zainteresowanie. prawdopodobnie dlatego ze wyglad mial malpy czlekoksztaltnej no i strasznie przygladal sie kobietom (innej rasy). pieknymi widokami, natura i innymi atrakcjami turystycznymi wujek nie interesowal sie wcale. on wiedzial tylko ze chce do roboty. no to wzial go moj maz na pare dni do siebie. to byla tragedia. facet cuchnal na odleglosc, bo po pracy zamiast wziasc shower on sie “ podmywal”. na pytanie czemu nie bierze shower odpowiedzial ze przeciez dzis nie sobota. w koncu moj maz mu zagrozil ze jak nie zacznie sie myc to go wyleje. gdy jedli lunch u customera w domu byly jaja bo nie umial pic pop z puszki i wszystko lalo mu sie po gebie. przychodzil czesto do mojego meza i podpierdzielal innych pracownikow. zamiast sam robic chodzil do klientow i opowiadal im historie godzinami przy pomocy rak i nog (autentycznie). ci usmiechali sie pod nosem i kiwali glowami zerkajac na mojego meza z pytaniem w oczach - skad ty takie cudo wytrzasnales? ktoregos dnia maz dzwoni z pracy i mowi: " przyjedz i mi pomoz bo adam(moj wujek) ma mi trzymac drabine a zamiast trzymac ukradkiem odskakuje do mojego lunch boxu i wyjada cukierki. musisz przyjechac i go popilnowac, bo stromo jest cholernie a ten gupek mnie zwali". no i pojechalam i sama przygladalam sie co sie wyrabia. adam stal z noga przy drabinie, wzial sie pod boki i ogladal samoloty. "asia, ten to chyba czterosilnikowiec, nie?" co to kurwa jest. w robocie jestes ty chlopie malorolny, to pracuj a nie sie w niebo patrzysz. innym razem mial malowac plot i tak sie zapedzil ze polecial nie tylko klienta ale cala dlugosc ulicy od strony back alley, wszystkim po rowno i tak samo. gdy kupowalismy mu lunch w tim hortons wzdychal ciezko i mowil "taa, nie ma nic za darmo w tej kanadzie, polece do polski, wstawie sobie zabki i bede panisko" z roboty zostal delikatnie wyrzucony. delikatnie bo dostal $700 na odchodne zeby nie bylo afer w rodzinie no i zeby mogl sobie te zabki wstawic. no i wstawil po powrocie, tyle ze za jakis czas w parku zlapali go jacys “polscy gangsterzy” i dali mu w pysk za 50zl. no i bylo po zabkach i po kanadzie.

MP3 - Wirtualna Polska

Wesoł:



O artyście:

Mam jaja.... tyle o muzie jaka "uprawiam":) Jak chcesz mnie poznac od zaplecza zapraszam na moją stronkę: www.wesol.prv.pl. Mozna sie tez przy okazji dowiedziec czegos o technice nagrywania i obrobki dzwieku na kompie (studiuje to momentami na Polibudzie w Gdansku), a takze o prawidlowym korzystaniu z łóżka...



Wesoła Płytka



Wspaniały Kraj

Sunday, August 22, 2004

Wprost Online - Obczyzna polszczyzna

Wprost Online - Obczyzna polszczyzna:



"Jeszcze długo pozostaną aktualne badania dotyczące codziennej percepcji, przeprowadzone w ośmiu krajach należących do OECD, m.in. w Stanach Zjednoczonych, Szwecji, Holandii, Szwajcarii i Polsce (u nas przez zespół pod kierownictwem prof. Ireneusza Białeckiego z Wydziału Stosowanych Nauk Społecznych i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego). - W porównaniu z innymi narodami Polacy wypadli najsłabiej - mówi prof. Białecki. Naukowcy wykazali, że ponad 40 proc. z nas nie potrafi sobie przyswoić podstawowych informacji z otoczenia. Nie rozumie rozkładu jazdy, wykresu opublikowanego w codziennej gazecie, wydruku rachunku. - Szkoła nie kształtuje umiejętności, przygotowuje encyklopedycznie. Jesteśmy tzw. analfabetami funkcjonalnymi: umiemy czytać i pisać, ale nie rozumiemy informacji - konkluduje prof. Białecki. Nie bez wpływu na ten stan rzeczy jest - według naukowców - spuścizna czterdziestu minionych lat. Całe pokolenia Polaków - z wyjątkiem nielicznej grupy intelektualistów - omijał "trening umiejętności". "

Komisarz Łączności z Polakami za Granicą

Komisarz Łączności z Polakami za Granicą - OpenAgent & LPG: "Giertych Roman /LPR/ - przewodniczący "



Instrukcje do powodzenia tej akcji:

Wstawiamy na naszych stronach następujące linki:

Kretyn

Roman Giertych

Z góry wszystkim dziękuję za poparcie.



Jan Łopuszański

Wirtualna Polonia: "Jan Lopuszanski popieral pulapke paszportowa a Roman Giertych chcial wprowadzic wizy dla obywateli amerykanskich. W Polsce zarowno lewica jak i prawica sa wrogami Polonii. "



Jan Lopuszanski - serwis%2Fpliki%2F17: "Według szacunków MSZ, uprawnionych do głosowania będzie od 800 tys. do miliona osób. Swój głos będą mogli oddać w 167 obwodowych komisjach wyborczych na całym świecie - od Wyspy św. Jerzego do Irkucka. Najwięcej komisji wyborczych będzie w USA - 21. W Stanach Zjednoczonych - z uwagi na różnicę czasu - głosowanie odbędzie się już 7 października. W ostatnich wyborach prezydenckich wzięło udział 67 tys. obywateli polskich przebywających za granicą"



Macieja Giertycha: "Od 1964 r. jestem żonaty z Antoniną z domu Jachnik. Mamy czwórkę dzieci (Marian l. 29, biolog, pracownik naukowy, żonaty 4 dzieci; Anna l. 28, nauczycielka; Roman l. 24, mgr historii i mgr. prawa, reaktywował Młodzież Wszechpolską, Piotr l. 21, student leśnictwa)."

Kórnik październik 1995



http://www.jedrzejgiertych.republika.pl/gierprofwspom.htm




Wirtualna Polonia:



"Cieszę się bardzo, ze trafile na tę stronę gdzie mogę wyrazic własna opinię dotyczącą pszyszłego kształtu ustawy o obywatelstwie polskim.

Pochodzę ze Wschodu z jednego z europeskich krajow ZSRR.Posiadam pochodzenie polskie. Nie mam obywatelstwa polskiego, a chcialbym je posiadać. Obecnie ksztalcę sie na jednej z wyższych uczelni w RP dzięki programowi stypendialnemu rządu RP. Po ukończeniu studiów wyzszych chciałbym na stałe osiedlić się w Polsce. Niestety możliwość zdobycia obywatelstwa polskiego wg. obecnego stanu prawnego jest praktycznie dla mnie niemożliwa poza wyjątkowa sytuacją przewidzianą przez obecnie obowiazującą ustawe o obywatelstwie, czyli nadanie poprzez Prezydenta RP pomijając egzekwowanie wymogu zamieszkiwania na terytorium RP przez 5 lat na podtawie karty stałego pobytu. Jest to jak na razie jedyna furtka i to bardzo niepewna. A przeciez jestem bardzo zwiazany z Polską i to nir tylko uczuciowo. We własnym kraju nie mam żadnych perspektyw. Okres studiow niestety nie zalicza sie do okresu stałego pobytu na ter. RP. procdura repatryacyjna jest dla mnie zamknięta, bo pochodzę z europejskiej części ZSRR (ustawa o repatriacji z 2001 r. zaweziła krąg osób polskiego pochodzenia mogących się starać o repatriacje do Polski jedynie do krajów azjatyckich byłego ZSRR i azjatyckiej części Rosji). Nie potrzebuje zadnego wsparcia ze strony rzadu czy budzetu po ukończeniu studiów. Będe wysoko wykwalifikowanym pracownikiem i napewno znajdę zatrudnienie. Poza tym mam jeszce inne atuty w postaci znajomości jezyków swojego regionu i realiów tam panujących. Wydaję mie się, że jestem bardziej przydatny właśnie tu niz tam. Byłoby dobrze umozliwić młodzieży polonijnej wyboru i możliwości oseiedlania sie zgodnie z ich osobistymi planami. A osob znajdujących się w takiej samej sytuacji są w Polsce setki. "



Saturday, August 21, 2004

Zasady postepowania przed Trybunalem Strasburskim

Zasady postepowania przed Trybunalem Strasburskim - Prawniczy Serwis Informacyjny e-prawnik.pl:



"The Registrar European Court of Human Rights

Council of Europe

F- 67075 Strasbourg Cedex



Adres internetowy Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu: http://www.echr.coe.int





Podstawa prawna:



Europejska Konwencja Praw Człowieka i Podstawowych Wolności z 4 listopada 1950 r. (Dz. U. 1993 r., Nr 61, poz. 284),

Deklaracja o uznaniu kompetencji Europejskiej Komisji Praw Człowieka oraz jurysdykcji Europejskiego Trybunału Praw Człowieka - oświadczenie rządowe z 7 kwietnia 1993 r. (Dz. U. 1993 r., Nr 61, poz. 286),

Protokół Nr 11 z 11 maja 1994 r. (Dz. U. 1998 r., Nr 147, poz. 962)."

Uznawanie orzeczeń sądów zagranicznych - rozwód orzeczony za granicą

Uznawanie orzeczeń sądów zagranicznych - rozwód orzeczony za granicą - Prawniczy Serwis Informacyjny e-prawnik.pl



Pytania i odpowiedzi - Prawniczy Serwis Informacyjny e-prawnik.pl



Rozwód zagraniczny musi byc uznany przez sad okregowy w Polsce (dla osób nie zameldowanych w Polsce – wlasciwym jest Sad Okregowy w Warszawie, ul.

Solidarnosci 127, tel/fax:620 36 52.




14. ew. inne dokumenty wskazane przez Wydzial Konsularny Ambasady RP Wszystkie dokumenty nalezy przedstawic w postaci oryginalów. Wydzial Konsularny Ambasady RP moze zalegalizowac kopie dokumentów po porównaniu z oryginalami. Dokumenty w jezyku obcym powinny byc przetlumaczone na jezyk polski u tlumacza przysieglego. Paszport, w przypadku korzystania z poczty, prosimy przeslac listem poleconym.

Uwaga! Odpisy aktów stanu cywilnego dol aczane do wniosku musza byc wydane przez polski urzad stanu cywilnego. Oznacza to, ze odpisy sporzadzone w Niderlandach w pierwszej kolejnosci musza byc zalegalizowane w Ambasadzie RP a nastepnie umiejscowione we wlasciwym, ze wzgledu na ostatnie miejsce zamieszkania, USC w Polsce. Rozwód zagraniczny musi byc uznany przez sad okregowy w Polsce (dla osób nie zameldowanych w Polsce – wlasciwym jest

Sad Okregowy w Warszawie, ul.Solidarnosci 127, tel/fax:620 36 52.

Dokumenty, o których mowa w pkt.1,2,5,6 musza byc sporzadzone wlasnorecznie w jezyku polskim. Oplate konsularna, w wys. 287,-€ nalezy niezwlocznie wplacic na konto ABN AMRO 488282470 Poolse Ambasade lub gotówka w kasie Wydz. Konsularnego.

Każdy z sześciu pierwiastków wspakultury

Każdy z sześciu zanalizowanych przez Jana Stachniuka pierwiastków wspakultury:



"Śmiech to zdrowie. Stachniukowi humor zawsze dopisywał. Każdy z sześciu zanalizowanych przez Jana Stachniuka pierwiastków wspakultury dostrzeże wnikliwy socjolog w obecnym polskim charakterze narodowym, ściślej mówiąc - w charakterze polakatolików.



Przede wszystkim znajdzie 4. spirytualizm, czyli wiarę w boga;



znajdzie 3. moralizm, czyli pielęgnowanie, przeważnie w słowie, a rzadziej w czynie, cnót katolickich;



na pewno uderzy go bijący w oczy 1. personalizm, zakotwiczony w doktrynie katolickiej, w izolowanym od marności tego świata stosunku: jednostka-bóg;



dojrzy jałową, bierną 2. wszechmiłość;



5. nihilizm wyszczerzy się w polskiej wersji vanitas vanitatum: a czy to warto?;



6. hedonizm wreszcie odnotuje w polakatolickim konsumpcjonizmie, w sławetnym "zastaw się a postaw się!"



Taką jest tradycyjna, do dziś w Polsce panująca ideomatryca społeczna."







Rozpad kultury powoduje pojawienie się „pierwiastków wspakultury”. Wymienia się ich sześć, są to:

  1. Personalizm – to czyste trwanie biofizjologiczne. Można go określić jako „wola niezmąconej wegetacji jednostki, pragnienie unikania wszystkiego, co tę wegetację mogłoby zmącić; to wolność od napięć wewnętrznych, rozsadzających równowagę „ja”, to wolność od naporu sił z zewnątrz w postaci dzieł kultury i obowiązujących zadań historycznych” . Dla personalisty każdy proces kultury jest gwałtem wobec człowieka i niesprawiedliwością. Koncepcja absolutnej bierności jest wynalazkiem personalizmu, dzięki temu personalista uzyskuje niezależność od falowania historii. „Zdobywa on pełną wolność wewnętrzną, gdy z nieograniczoną pokorą i rezygnacją nie sprzeciwia się „złu”, gdy jest posłuszny swemu władcy jako niewolnik, gdy wykonuje rozkazy tej lub innej władzy, gdy bez sprzeciwu ulega gwałtowi, gdy jest na wszystko obojętny.”

  2. Wszechmiłość – jest powiązana z pierwiastkiem personalistycznym. U jej podstaw leży szczęście fizjologiczne. Wszechmiłość jest czystym trwaniem połączonym z uwielbieniem otaczającej rzeczywistości. Jej stagnacja i spłaszczenie jest jawnym zaprzeczeniem idei kultury, dla której najważniejszy jest czyn. Następuje tu upadek funkcji tworzycielskich jako wartości, gdyż w miłości jest równość. Nie ma znaczenia czy ktoś jest dekadentem, czy wynalazcą – jest traktowany tak samo.

  3. Moralizm – po pojawieniu się wartości idealnych (Platon) nastąpił zwrot w pojmowaniu powinności człowieka. Od tego momentu nastąpiło zepchnięcie materii na plan dalszy. Pojawił się prymat „ducha nad ciałem”, co doprowadziło do dziwnego stanu w którym ciało stało się czymś grzesznym, co powinno być zwalczone. Moralizmem w tym ujęciu jest ciągłe uprawianie cnot ducha, które ma nas zawieść do królestwa niebieskiego. Wszystko co się temu sprzeciwia musi zostać zwalczone, jest złem.

  4. Spirytualizm – polega na przeciwstawieniu świata w jakim żyjemy, ze światem idealnym. Wszystko co jest w tym świecie jest marnością, trzeba więc dążyć do innego, lepszego świata, w którym wszystko jest szczęśliwe, wspaniałe i piękne. Spirytualizm powstał gdy ludzie utracili sens życia, gdy nie posiadali celu, ku któremu mogliby dążyć. „Ostry konflikt świata z zaświatem pozwala spirytualistom zestalić obrazy tego ostatniego. W jego centrum musi być jakiś samowładny, wszystkowiedzący, Bóg, oczywiście całkowicie duchowy.”

  5. Nihilizm – to walka z grzesznym światem i z siłami godzącymi w moralizm. Nihilizm jest stłumieniem i wyparciem podstawowych popędów człowieka, jego biologicznej natury. Następuje tu przeciwstawienie człowieka (wymyślonym) normom moralnym, to co jest sprzeczne z wartościami jest złem.

  6. Hedonizm – jest pochodną nihilizmu. „jest to bez odpowiedzialny utylitaryzm i konsmpcjonizm. Życie nie jest etapem ku czemuś więcej, lecz spożywaniem.”

    Mamy zatem sześć pierwiastków wspakultury, które są podstawą procesów rozkładowych. Nie zawsze jednak wszystkie naraz się uaktywniają, gdyż są czymś suwerennym. Ponieważ jednak rodzą się w wyniku tego samego procesu rozkładowego, muszą w jakichś sposób pogodzić się i podzielić „władztwem”. Z konstatacji tej wynika, że te pierwiastki mają zdolność do łączenia się w hierarchiczne zespoły. Układają się one w różny sposób tworząc rozmaite struktury.






Koncepcja kultury i wspakultury w filozofii Jana Stachniuka

wskazał chorobę społeczną: posadomanię

wskazał chorobę społeczną: posadomanię: "Głębia myśli, logika nawet jak na profesora nadzwyczajne! Są, co jeszcze żyją i pamiętają mocarstwowców znad Wisły i ich hasło: "Polska skazana jest na wielkość!"

Mocarstwo jednak potrzebuje rąk do pracy, a z tym w Polsce zawsze były problemy. Rąk do pracy brakowało nawet w przeludnionej i ekonomicznie zapyziałej Galicji. Dziennikarz za-notował: "Lwów, 16 lutego 1907. (...) Namiestnik hr. Potocki w mowie, wygłoszonej w ubiegły czwartek na otwarciu sesji sejmowej, był publicystą, gdy ubolewając nad przepełnieniem gimnazjów klasycznych, wskazał chorobę społeczną: posadomanię. Liczba wychowańców szkół realnych nie rośnie, ale zmniejsza się. Wszyscy dążą do zajęć biurowych przez gimnazja; do zajęć w przemyśle i handlu nikt się nie garnie. Ileż to biadań słyszymy we wszystkich gałęziach pracy wytwórczej: skąd wziąć ludzi? Istna pustynia!"3)

Gimnazjum galicyjskie nazywało się klasyczne, ale z jego smutnych murów bynajmniej nie wychodził w świat klasyczny kaloV kagaJoV. Wychodził osobnik całkiem innego stempla: "Wniknąwszy w głąb duszy przeciętnego Polaka, dostrzeżemy łatwo, że on sam, jego stosunek do ludzi jest głównym przedmiotem jego rozmyślań, dociekań i cierpień. (...) Mamy wielkie zastępy przedwcześnie zgrzybiałych starców duchowych, natomiast brak nam dusz młodych, z ochotą idących do walki o byt, o uznanie, zasługę, i wszystkie czynniki szczęścia indywidualnego.""

"Jezus Maria!"

"Jezus Maria!": "Ulicą idzie para wyrostków. Są czymś wyraźnie podnieceni, żywo gestykulują. Nagle z ust jednego pada zniecierpliwione "Jezus Maria!" Tego jezusmaria nie nauczyła chłopców PRL-owska szkoła. Czekało na nich w chwili ich urodzin w domu rodzicielskim. Tam, w polskim domu zagnieździło się to palestyństwo przed wiekami, przyniesione przez czarnych roznosicieli cudowności obcych naszemu krajowi. Bezmyślny, automatyczny odruch warunkowy trwa z pokolenia na pokolenie i wyskakuje przy lada okazji i wszędzie. To jezusmaria, świadczące o wiekowej tresurze bezmyślnego polakatolika, usłyszeć można z ust chirurga, policjanta, inżyniera, nie mówiąc już o naszych kobietach, wśród których taki automatyzm móżdżków jest codziennością. "

O polski charakter narodowy - Zadruga

tym ludziom własne państwo było obojętne:

" "tym ludziom własne państwo było obojętne, a więc niepotrzebne." Wymieniony zbiorek nie ma żadnej wartości poznawczej, jeśli chodzi o założony w tytule cel. Zasługuje jednak na uwagę jako dokument mentalności dziewięciu profesorów, bądź co bądź elity narodu prezentującej jego charakter."

Thursday, August 19, 2004

Podszywacze

Szanowni, na forum dziala osoba podszywajaca sie pod inne loginy. Ma na przyklad login "skynevvs" (przez dwa v) i nie.rny (przez rn) - zostaly one juz skasowane:



Są dwa sposoby na unikanie podróbek:



  1. prawdziwe loginy dodawajcie do listy "przyjaciele" w Moim Forum. Beda zawsze

    widoczni na zielono.

  2. podszywki i ich watki zglaszajcie nam na forum.abuse@gazeta.pl


FAQ o moderacji: " Czy do moderatora można napisać?

Tak, jego login jest adresem poczty elektronicznej. "

Tuesday, August 17, 2004

Encyklopedia Emigracji - Paszportowy szantaż

Paszportowe sprawy






Wszyscy generalowie i wyzsi oficerowie, ktorych kiedys pozbawiono obywatelstwa, po 1990 roku otrzymali obywatelstwo polskie. Gen. Stanislaw Maczek odmowil przyjecia. Uwazal, ze pismo zawiadamiajace o przyznaniu obywatelstwa nie tak jest sformulowane, jak nalezy.

Rozstanie z powojenna Polska dla wielu rodakow bylo ponizajace. Wladze szantazem odbieraly im polskie obywatelstwo, wyganialy za granice. Osoby przedluzajace pobyt na Zachodzie wzywano do polskich ambasad. Stawiano ultimatum: albo wroca, albo drzwi do kraju zatrzasniete zostana na zawsze.

Pod koniec czerwca Sejm - prawie jednoglosnie - uchwalil nowa ustawe o obywatelstwie. Osoby pozbawione obywatelstwa moga ubiegac sie o jego przywrocenie. Wystarczy zlozyc wniosek w najblizszym konsulacie. Czy rzeczywiscie dla rodakow pozbawionych kiedys obywatelstwa jest to takie proste? W ustawie zawarty byl przepis, ktory mowi, zePolak nie moze sie w Polsce poslugiwac paszportem obcego panstwa. To wywolalo burze. Ustawa stwierdza bowiem, ze "obywatel polski nie moze byc rownoczesnie przez wladze RP uznawany za obywatela innego panstwa". W tej sprawie protestowal m.in. Jan Nowak-Jezioranski. Oburzeni sa tez inni Polacy zamieszkali za granica. Wszystko wskazuje na to, ze na najblizszym posiedzeniu Senat naprawi ten blad Sejmu. Trzy komisje senackie proponuja liczne poprawkido ustawy, w tym wyrazne okreslenie, ze obywatel polski moze byc rowniez obywatelem innego panstwa.

88-letni dzis pulkownik dyplomowany Kamil Czarnecki w 1946 roku zostal pozbawiony obywatelstwa polskiego przez wladze komunistycznej Polski. Za zdrade narodu polskiego. Mieszkal wowczas w Londynie. Podobnie postapiono wobec 5 generalow i 75 wyzszych oficerow Polskich Sil Zbrojnych na Zachodzie. Po klesce wrzesniowej Kamil Czarnecki walczyl we Francji. Po zalamaniu sie frontu ewakuowal sie do Anglii. Pracowal w Sztabie Generalnym Polskich Sil Zbrojnych w Londynie. Po pewnymczasie, jako oficer sztabowy, zostal odkomenderowany do USA. Skonczyl tam wyzsza szkole dowodzenia. Zostal oficerem operacyjnym I Dywizji Pancernej gen. Stanislawa Maczka. - Z generalem Maczkiem jechalem w jednym czolgu w czasie inwazji - wspomina Czarnecki. Po wojnie zdobyl wyksztalcenie z zakresu technologii materialow. W styczniu 1972 roku przyslano mu list z Konsulatu PRL: "Szanowny Panie, konsulat generalny uprzejmie zawiadamia, ze Rada Ministrow Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej w dniu 23 listopada 1971 roku anulowala uchwale Rady MinistrowRzeczypospolitej Polskiej z dnia 26 wrzesnia 1946 o pozbawieniu Pana polskiego obywatelstwa. Lacze wyrazy szacunku. Mieczyslaw Hara, konsul generalny".

Kamil Czarnecki i inne osoby z londynskiej, wojennej emigracji nie traktowaly powaznie listow z konsulatow komunistycznej Polski. Gesty wladz krajowych oceniano jako pozorne i podejrzane. Panowalo przekonanie, ze celem nie jest naprawienie krzywd, ale wciagniecie ich do gry politycznej. - Wszyscy generalowie i wyzsi oficerowie, ktorych kiedys podobnie jak mnie pozbawiono obywatelstwa, po 1990 roku otrzymali obywatelstwo polskie. Gen. Stanislaw Maczek - jak sobie przypominam - odmowil przyjecia. Uwazal, ze pismo zawiadamiajace o przyznaniu obywatelstwa nie tak jest sformulowane, jak nalezy. Kamil Czarnecki rowniez nie odpisal na ten list. W 1992 roku wraz z zona IrenaDelmar-Czarnecka odwiedzil Polske. Poslugiwali sie paszportami brytyjskimi. Do dzis panstwo Czarneccy nie posiadaja paszportow polskich. - Potrzebna jest ustawa, ktora przyzna nam automatycznie obywatelstwo polskie - mowi Irena Delmar-Czarnecka. - To naturalne, ze bylismy i jestesmy Polakami. Dlaczego musimy wystepowac o przyznanie nam polskiego obywatelstwa?

Ostatni prezydent na uchodzstwie Ryszard Kaczorowski uwaza, ze zolnierze wojsk podlegajacych legalnemu rzadowi Rzeczypospolitej, ktorzy w wyniku ukladu jaltanskiego pozostali poza Polska, nie musza ubiegac sie o obywatelstwo, ktorego nie utracili. - Odebrano im obywatelstwo Polski Ludowej, ktorego nigdy nie mieli. Czuli sie obywatelami Polski przedwrzesniowej. Poza tym - odebrac obywatelstwo mozna po przewodzie sadowym, wykazujacym zdrade narodowa, a nie na mocy uchwaly rzadu - mowi prezydent Kaczorowski. Ryszard Kaczorowski opuscil rodzinne tereny, zajete przez armie sowiecka w 1939 roku, z armia gen. Wladyslawa Andersa. Dotarl do Anglii, jednak nie przyjal obywatelstwa brytyjskiego. Uznany zostal za bezpanstwowca. Poslugiwal sie dokumentem podrozy. - Od rzadu premiera Krzysztofa Bieleckiego wszyscy czlonkowie rzadu polskiego w Londynie otrzymali paszporty polskie - mowi prezydent Kaczorowski.

Maciej Morawski przyjechal do Francji z Polski w listopadzie 1946 roku. Mial wtedy 16 lat. Jego ojciec byl ambasadorem rzadu londynskiego we Francji. Ojciec otrzymal z kraju poufna informacje od prezesa Rady Ministrow Edwarda Osobki-Morawskiego, ze w kraju sprawy potoczyly sie w zlym kierunku. - Wybralem wolnosc. Stalem sie uchodzca politycznym - mowi Maciej Morawski. Podrozowal jako wspolpracownik swego ojca, legitymujac sie paszportemdyplomatycznym rzadu londynskiego. Honorowano ten dokument do 1954 roku, a nawet 1956 roku. Zalezalo to od kraju. Wielka Brytania najwczesniej przestala uznawac ten paszport. Paszport przez wiele lat byl przedluzany przez poselstwo polskie rzadu londynskiego w Madrycie. Poselstwo istnialo do 1968 roku, kierowalo polska sekcja Radia Madryt. Poslem byl Jozef Potocki, osobisty przyjaciel gen. Franco. - Paszport rzadu londynskiego uwazalem zawsze za wazny - mowi Maciej Morawski. Pozniej poslugiwal sie nansenowskim dokumentem podrozy, dla bezpanstwowcow. W 1974 roku za rada Radia Wolna Europa, gdzie pracowal jako korespondent paryski (od 1965 r.), przyjal obywatelstwo francuskie. W 1989 roku Maciej Morawski zglosil sie do polskiej ambasady w Paryzu. Tam uroczyscie wreczono pieciu osobom paszporty polskie. Nielegalnie zabrane, legalnie zwrocone.

W 1958 roku Helena Miziniak przyjechala do rodzicow w Anglii. Jej ojciec, jeniec Kozielska (przeniesiony pozniej do innego obozu), przewedrowal szlak bojowy z armia gen. Wladyslawa Andersa. Od konca wojny mieszkal w Londynie oddzielony od rodziny, ktora zostala w kraju. W ramach programu laczenia rodzin ojciec zalatwil corce prawo stalego pobytu w Wielkiej Brytanii. Po kilku latach zglosila sie do ambasady w Londynie po polski paszport. Zamierzala odwiedzic Polske. - Powiedziano mi w ambasadzie, ze musze zrzec sie polskiego obywatelstwa. W przeciwnym razie nieotrzymam wizy do Polski. Powolywano sie na ustawe z 1962 roku i artykuly 13 i 14. Zaproponowalam, ze zaplace ile trzeba, by tylko nie zrzekac sie obywatelstwa. Tlumaczylam, ze jestem Polka i chce nia zostac. Po ostrej wymianie slow ambasador wyrzucil mnie za drzwi - wspomina Helena Miziniak. Trzy lata temu konsul odnalazl w archiwum ambasady dokumenty Heleny Miziniak. Zapisano: pozbawiona polskiego obywatelstwa, gdyz wyszla za maz za obcokrajowca. - Nieprawda. Rodzicow meza wywieziono na Syberie. Opuscili Rosje z armia Andersa. Osiedlili sie wAnglii. Syn dotarl do nich po 20 latach mieszkania w Polsce - mowi zainteresowana. Przez kilkanascie lat uczyla w polskiej szkole w Anglii. Pozniej m.in. w Polskim Osrodku Spoleczno-Kulturalnym w Londynie. Jest sekretarzem generalnym Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii.

- Juz siedem lat Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii wystepuje z postulatami do wladz RP o przywrocenie obywatelstwa dla osob pozbawionych go. Domagalismy sie anulowania ustawy z 1962 roku. Nasze wnioski przepadaly. Ja polskiego obywatelstwa sie nie zrzeklam dobrowolnie, ale do tego zostalam zmuszona. Automatyczne przyznanie mi obywatelstwa to jedyne wlasciwe rozwiazanie. Helene Miziniak juz dwukrotnie zapraszano do komisji wyborczej w konsulacie w Londynie. Poniewaz nie ma polskiego obywatelstwa, musiala odmowic.

- Brak obywatelstwa polskiego mnie dyskryminuje. Dzialam przeciez w strukturach organizacji polonijnych - mowi Helena Miziniak. - Po obywatelstwo nie wystapie do konsulatu. Przestrzegam zasady: co zostalo nielegalnie zabrane, legalnie powinno zostac zwrocone. -

Obecna propozycja Sejmu, by osoby pozbawione obywatelstwa wystepowaly o jego przywrocenie dokonsulatow, jest jednak konieczna. Konsulaty nie zawsze wiedza, kto obywatelstwa zostal pozbawiony - wyjasnia prezydent Ryszard Kaczorowski. - Osoby, ktore nigdy obywatelstwa PRL nie przyjely, musza sie zwrocic o polski paszport. Zdegradowany i bez obywatelstwa Michal Checinski, dyscyplinarnie zwolniony z wojska w lipcu 1967 roku, nie mial szans na emigracje do Izraela. Przed laty pracowal w najtajniejszych komorkach Informacji Wojskowej. Musi odbyc kilkuletnia kwarantanne - dowodzono. Poprosil o pomoc Czeslawa Kiszczaka, wowczas wiceszefa Wojskowej Sluzby Wewnetrznej. Znali sie ze wspolnej pracy w Informacji Wojskowej. Kiszczak akurat zastepowal szefa WSW Teodora Kufla, podpisal zgode na wyjazd. Jako szesnastolatek Michal Checinski byl jednym z organizatorow ruchu oporu w lodzkim getcie. Pozniej jego z cala rodzina wywieziono do Oswiecimia. Uciekl z marszu smierci. Walczyl jako zolnierz w 314 dywizji rosyjskiej. Pod koniec 1946 roku podjal prace w lodzkiej fabryce. Skierowano go do szkoly Informacji Wojskowej w Wesolej pod Warszawa.

- Bylem mlodym czlowiekiem, ktory uwierzyl w komunizm. Dopiero pracujac w Informacji zorientowalem sie, w jakim tkwie bagnie - mowi. Bedac pulkownikiem, a takze pozniej, zatwierdzal awanse w wojsku. W 1952 roku oskarzono go o szpiegostwo. Po smierci Stalina wycofano oskarzenia. Jako wykladowca nauk politycznych zostal skierowany do szkoly Informacji w Wesolej. Jednoczesnie studiowal. Ukonczyl ekonomie na Uniwersytecie Warszawskim. W 1963 roku obronil doktorat. Wykladal wtedy w Wojskowej Akademii Politycznej. W lipcu 1967 roku na rozszerzonym zebraniu partyjnym w WAP zaatakowali go koledzy.

- Zapytali mnie, czy Polska jest moja ojczyzna? Odpowiedzialem, ze to mnie obraza. Moi przodkowiemieszkali tutaj od dwunastego wieku. Przezylem getto, Oswiecim, walczylem z Niemcami - mowi Checinski. - Postanowilem wyjechac za wszelka cene, natychmiast. Corki nie chciano przyjac na UW. Musial siezrzec obywatelstwa. Mieszkal w Izraelu, pozniej w USA. Wrocil do Izraela. Stal sie znanym ekspertem z dziedziny ekonomiki obronnosci. Wykladal w Izraelu i w USA. Napisal ksiazke, wydana po angielsku, w ktorej opisal stosunek polskich i sowieckich sluzb specjalnych do problemu zydowskiego w Polsce. Na poczatku lat 90. dowiedzial sie, ze minister obrony narodowej Wojciech Jaruzelski pozbawil go stopnia majora.

- Zdegradowano nawet nieboszczykow tylko dlatego, ze byli Zydami w polskim wojsku. Tego nie robil nawet Hitler z Zydami z armii kajzerowskiej - mowi. Po 1990 roku przywrocono mu stopien wojskowy oraz wojskowa rente. - O polskim obywatelstwie nawet nie mysle. Jesli moga przywrocic, niech to zrobia. Moje dzieci chca polskiego obywatelstwa. Jedna z corek prowadzi w Izraelu biuro architektoniczne. Wejscie Polski do struktur europejskich otworzyloby przed nia dodatkowe mozliwosci, gdyby miala polskie obywatelstwo- mowi Michal Checinski.

Polka z urodzenia Maria Yung wyjechala z Polski do Anglii w 1967 roku,by odwiedzic rodzine. Przedluzyla trzymiesieczna wize pobytowa. Zapisala sie na kurs jezyka angielskiego. Rok pozniej wyszla za Anglika i zostala Brytyjka. Jej matka, mieszkajaca w Polsce, zachorowala. Maria musiala przedluzyc waznosc polskiego paszportu. - W ambasadzie powiedziano mi, ze w oczach polskiego rzadu jestem zdrajca i uciekinierem - wspomina Maria Yung. Wyjasnila, ze poslubila obywatela brytyjskiego. - Poinformowano mnie, ze wjade do Polski tylko jako obywatelka brytyjska. A polska ambasada nie wbije mi wizy do brytyjskiego paszportu, jesli nie zrzekne sie polskiego obywatelstwa. Wyszlam z ambasady - opowiada Maria Yung. Stan zdrowia matki pogarszal sie. Yung miala do wyboru: albo pojechac i pozegnac sie z matka, albo nie. Cena bylo polskie obywatelstwo.

- W polskiej ambasadzie w Londynie podpisalam cyrograf na wlasna dusze. Maz mnie uspokajal, ze podpisalam papier, ale wewnatrz pozostalam Polka - mowi Maria Yung. Yung musiala sie wowczas zrzec mieszkania w Polsce. - Dostalam w koncu bumage, ze juz nie jestem Polka. Powolano sie bodaj na artykul 14 z 1962 roku. Po 1990 roku Maria Yung zglosila sie do ambasady w Londynie o odwrocenie tego, co sie stalo z jej polskim obywatelstwem. Dowiedziala sie wtedy, ze obywatelem polskim moze zostac, gdy napisze list do prezydenta z prosba o nadanie obywatelstwa.

- To absurd. Nie moge prosic o to, co mam z racji urodzenia i czego zrzeczenia sie wymuszono na mnie. Teraz Sejm zadecydowal, ze dopuszcza sie termin "przywrocenie obywatelstwa". Nie zgadzam sie na przywrocenie. Ja chce, aby odwolano krzywde, ktora mi wyrzadzono. Dwojka dzieci Mari Yung ukonczyla Cambrige. Corka pracuje jako prawnik w jednej z najwiekszych firm prawniczych w Londynie. Jako jedyna w firmie mowi po polsku. Syn zwiazany jest z BBC.

- Moje dzieci pragna posiadac polskie obywatelstwo. Urodzily sie z rodzicow Brytyjczykow. Nie majaszans, by je uzyskac - zaluje Maria Yung. Maria Yung nie wystapi o polskie obywatelstwo. - Prawde powiedziawszy paszport polski nie jest mi potrzebny. Chcialabym miec jednak swiadomosc, ze w oczach rzadu polskiego jestem wciaz Polka. Dziala w Zjednoczeniu Polskim w Wielkiej Brytanii, jest czlonkiem prezydium.

Czlowieka z listy 17 kwietnia 1968 roku dziennikarza Jozefa Lebenbauma wyrzucono z pracy w lodzkim "Glosie Robotniczym". Ludzie obawiali sie z nim spotykac. Nie mial wstepu do klubu dziennikarza. Zadecydowal: wyjezdzam z kraju. Zona nie chciala opuscic Polski. Rozwod przeprowadzil w 21 dni. Nie mial srodkow do zycia. Sprzedal brylant nalezacy do matki: jedyna cenna rzecz w rodzinie. Uchowal sie przez wojne i "przewedrowal" przez Syberie. Na poczatku wrzesnia 1968 roku przyszla wiadomosc z biura paszportowego milicji, ze moze wyjechac. "Pan nie wyjedzie bez zrzekniecia sie obywatelstwa" - uslyszal ultimatum w biurze paszportow. Podpisal gotowy formularz. Odwiedzil ambasade holenderska i otrzymal promese wizy do Izraela. Dopiero wtedy milicja wreczyla mu dokument podrozy: karteczke zlozona na trzy czesci. Bylo w niej napisane: posiadacz niniejszego dokumentu nie jest obywatelem Polski Rzeczypospolitej Ludowej. Puste rubryki na zawod. Oraz dopisek: dokument traci waznosc z chwila przekroczenia granicy PRL.

Wladze nie pozwolily Jozefowi Lebenbaumowi zabrac zadnych dokumentow. Nawet swiadectwa pracy. - Bylem czlowiekiem nagim - mowi Jozef Lebenbaum. Jechal ekspresem "Chopin" do Wiednia. Juz na terenie Czechoslowacji byl osoba znikad i nikim. Po przekroczeniu granicy czechoslowacko-austriackiej pojawil sie oficer policji austriackiej. Holowal grupe bylych obywateli PRL do Wiednia. Pozniej przez Rzym wyjechal do Szwecji z dokumentem podrozy. Siedem lat czekal na obywatelstwo szwedzkie. Pracowal jako robotnik. Postanowil, ze nie bedzie bral pomocy socjalnej. - Pomyslalem, iz mam dwie rece i nogi. Wiec nie odwdziecze sie Szwecji, za to, ze mnie przyjela, siedzeniem na jej garnuszku. Pozniej znalazl zajecie na Uniwersytecie w Lund. W 1983 roku zalozyl Independent Polish Agency. Agencja zajmowala sie rozpowszechnianiem na Zachodzie informacji naplywajacych z kraju. Jozef Lebenbaum organizowal przerzuty sprzetu poligraficznego i elektronicznego dla podziemia w Polsce. Jego aktywnosc spedzala sen z oczu szefow MSW. Bezpieka podejmowala wobec niego wiele dzialan, chciala go nawet porwac.

W lutym 1990 roku przekazal Komitetowi Obywatelskiemu przy Lechu Walesie maszyny drukarskie. Komitet zaprosil go do kraju. Na polskim promie w Malma funkcjonariusz w cywilu spojrzal na liste. Powiedzial, ze Lebenbaum nie ma prawa wjazdu do Polski. Lepiej niech opusci prom. Z promu zatelefonowal do Komitetu Obywatelskiego. Powiedziano: plyn do Swinoujscia. Rano otworza MSW w Warszawie, my bedziemy interweniowac. W Swinoujsciu trzech oficerow ze sluzby granicznej zaprosilo Lebenbauma na kawe. Rozkladali rece, ze to nie oni sa winni zamieszania. Dzwonili do MSW, podawali hasla. Po trzech godzinach otrzymali rozkaz: wydac wize na dwa tygodnie. W Warszawie Lebenbaum w towarzystwie Henryka Wujca odwiedzil w Sejmie Bronislawa Geremka. Opowiedzial, co go spotkalo, ze na granicy obowiazuja listy osob, ktorym sie nie udziela wizy wjazdowej. - Geremek zdziwil sie i powiedzial: Kiszczak mi mowil dwa tygodnie temu, ze na granicach juz zadnych list nie ma - wspomina Lebenbaum. W 1994 roku Jozef Lebenbaum powiadomil konsulat w Malma, kiedy i w jakich okolicznosciach utracil obywatelstwo polskie. Nie pisal podan. Po miesiacu otrzymal zawiadomienie, ze przywrocono mu polskie obywatelstwo. Jako obywatel szwedzki nie moze poslugiwac sie polskim paszportem. Mowi sie o wprowadzeniu w Szwecji ustawy dopuszczajacej podwojne obywatelstwo.

       Zdegradowany pulkownik bez obywatelstwa

Byl maj 1968 roku. Na zebraniu partyjnym w Wojskowej Akademii Politycznej zarzucono profesorowi historii Emanuelowi Haliczowi, ze nie napisal artykulu o wyzwolenczej walce narodu palestynskiego. - Moje argumenty, ze zajmuje sie historia Polski nikogo nie przekonywaly. Istnialy spisy zrobione juzw 1967 roku, kogo usunac z wojska. Szukano pretekstu. Wyrzucano jednego za drugim. Mnie rowniez - wspomina prof. Halicz. Emanuel Halicz studiowal na Uniwersytecie Jagiellonskim. Obronil prace doktorska. Wiele lat pracowal w Instytucie Nauk Spolecznych, pozniej w Wojskowej Akademii Politycznej. Po 1956 roku chcial opuscic wojsko. Zamierzal pisac prace o okresie napoleonskim i w tym celu musial odwiedzic archiwa francuskie. Jednak jako wojskowy nie mogl liczyc na zgode na wyjazd do krajow zachodnich. Zwrocil sie o pomoc do ministra obrony Mariana Spychalskiego, znali sie z dawnych lat. - Spychalski powiedzial: "Zapewniam, ze pojedziecie". Dotrzymal slowa. Odwiedzilem archiwa, uczestniczylem w miedzynarodowych konferencjach, m.in. w Sztokholmie i Wiedniu - mowi prof. Halicz. W latach 60. Emanuel Halicz pracowal w Wojskowej Akademii Politycznej. Z profesorem Stefanem Kieniewiczem zredagowal dwadziescia kilka tomow dokumentow o Powstaniu Styczniowym. Wykladal, jako profesor dochodzacy, rowniez na Uniwersytecie Warszawskim. Po usunieciu z pracy w WAP w 1968 roku otrzymal emeryture. Mial 46 lat. Zastanawial sie, co robic.

Profesorowie Stefan Kieniewicz, Aleksander Gieysztor i Stanislaw Herbst nie mogli mu pomoc pomimo wielu staran. - Bardzo pieknie sie zachowali. Postanowilem wyjechac - mowi profesor Halicz. Wladze nie zgadzaly sie na wyjazd. Profesor byl oficerem. W WAP pracowalw stopniu pulkownika na etacie generalskim. Kierowal Katedra Historii Polski. Prawde powiedziawszy nic wspolnego z militarna strona wojska jako takim nie mial. Otrzymal dwie odmowy wyjazdu. Dopiero w 1971 roku otrzymal zgode. Bylo to rownoznaczne z pozbawieniem polskiego obywatelstwa. Prof. Aleksander Gieysztor, wraz z innymi, czynil starania, aby opuszczajacy kraj prof. Halicz znalazl sie w Paryzu. Wladze to storpedowaly. W rozmowach o umowie kulturalnej z Francja, rzad polski zastrzegl sobie, by wyjezdzajacych z kraju naukowcow w ramach "fali marcowej" nie przyjmowac do pracy naukowej w Paryzu. Prof. Halicz wyemigrowal z rodzina do Danii. Otrzymal prace na uniwersytetach w Odense i Kopenhadze. Wydal siedem ksiazek, piec dotyczylo historii Polski.

- Przed moim wyjazdem z Polski w druku znajdowala sie moja ksiazka o polskiej walce partyzanckiejw XIX wieku na tle europejskim. Druk zostal przerwany. Ksiazka ukazala sie w Danii po angielsku - mowi prof. Halicz. W 1989 roku Polska Akademia Nauk, Uniwersytet Jagiellonski i Towarzystwo Polonia zaprosily profesora do udzialu w III Kongresie Uczonych Polskiego Pochodzenia. Emanuel Halicz napisal list do prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego. Zapytal, jaki jest stosunek wladz polskich dowydarzen z marca 1968 roku. Otrzymal odpowiedz podpisana przez dyrektora gabinetu prezydenta. Uznal ja za niezadowalajaca. Nie pojechal na kongres. W 1992 roku profesor dowiedzial sie, ze pozbawiono go stopnia pulkownika. Nie wierzyl w to. Napisal do MON. Szef Departamentu Personalnego MON odpisal: Emanuel Halicz zostal zdegradowany w 1972 roku przez ministra obrony narodowej. - Zwrocil sie do ministra Piotra Kolodziejczyka z zapytaniem: dlaczego wciaz jest pozbawiony stopniawojskowego? Minister wystapil do Urzedu Wojewodzkiego w Warszawie, przywrocono mi obywatelstwo - relacjonuje prof. Halicz. A dopiero w 1994 roku przywrocono mi stopien pulkownika. Kilka lat temu wraz z zona po raz pierwszy odwiedzil Polske. Poslugiwali sie paszportami dunskimi.

- Przyznanie mi obywatelstwa polskiego w warunkach dunskich jest niezgodne z prawem. Kiedys sugerowalem, by ambasada polska w Kopenhadze wystapila do wladz dunskich o zgode na posiadanie przeze mnie rowniez obywatelstwa polskiego. Szkoda zabiegow. Dania uznaje tylko jedno obywatelstwo - mowi prof. Halicz. Wielu rodakom wyrzadzono niepowetowana krzywde, odbierajac im brutalnie obywatelstwo. Gleboko urazone poczucie godnosci nie pozwala im jednak przyjac zdawkowego "przywrocenia obywatelstwa". Poprzedzonego oczywiscie pisemnym wnioskiem do konsulatu. Tu chodzi - jak powiedzial Emanuel Halicz - o zadoscuczynienie i cos wiecej. Jerzy Morawski Ustawa o obywatelstwie polskim z 15 lutego 1962 roku m.in. zawierala warunki, jakie decyduja o utracie obywatelstwa polskiego. Byly one bardzo "pojemne" i pozwalaly wladzom pozbawic obywatelstwa kazda osobe, ktora jej sie narazila. Na przyklad "naruszajace obowiazek wiernosci wobec PRL", odmawiajace powrotu na wezwanie "wlasciwego organu panstwa" albo dzialajace na szkode "zywotnych interesow PRL".

        Senat prawdopodobnie naprawi blad  Sejmu.

Ustawa o obywatelstwie polskim, uchwalona pod koniec czerwca przez Sejm, najprawdopodobniej zostanie poprawiona przez Senat. Trzy komisje senackie proponuja wyrazne okreslenie, ze obywatel polski moze byc rowniez obywatelem innego panstwa, co oznacza, ze ma takie same prawa i obowiazki, jak posiadacz wylacznie obywatelstwa polskiego. W Sejmie ustawa, umozliwiajacam.in. przywrocenie polskiego obywatelstwa tym, ktorzy zostali zmuszeni do emigracji przez wladze PRL, nie wywolala kontrowersji. Burza zaczela sie pozniej. Sejm uchwalil, by osoby pozbawione obywatelstwa polskiego mogly ubiegac sie o jego przywrocenie. Wystarczylo zlozyc wniosek w najblizszym konsulacie. W ustawie jest jednak przepis, ktory mowi, ze Polak nie moze sie w Polsce poslugiwac paszportem obcego panstwa. Wywolalo to liczne glosy sprzeciwu Polonii. W tej sprawie protestowalm.in. Jan Nowak-Jezioranski. Oburzeni sa tez inni Polacy zamieszkali za granica. Ustawa stwierdzala bowiem, ze "obywatel polski nie moze byc rownoczesnie przez wladze RP uznawany za obywatela innego panstwa". Rozstanie z powojenna Polska, pisze w swoim reportazu Jerzy Morawski, dla wielu rodakow bylo ponizajace. Wladze szantazem odbieraly im polskie obywatelstwo, wyganialy za granice. Osoby przedluzajace pobyt na Zachodzie wzywano do polskich ambasad. Stawiano ultimatum: albo wroca, albo drzwi do kraju zatrzasniete zostana na zawsze. Wielu rodakom wyrzadzono niepowetowana krzywde, odbierajac im brutalnie obywatelstwo. Gleboko urazone poczucie godnosci nie pozwala im jednak przyjaczdawkowego "przywrocenia obywatelstwa". Poprzedzonego oczywiscie pisemnym wnioskiem do konsulatu. Tu chodzi - jak powiedzial jeden z bohaterow reportazu - o zadoscuczynienie i cos wiecej. D.P.



"Zapisano: pozbawiona polskiego obywatelstwa, gdyz wyszla za maz za obcokrajowca."

Saturday, August 14, 2004

Ржевский Поручик

Ржевский Поручик поручике Ржевском гусарах Наташа Ростова Анекдоты приколы шутки Андрея Чулкова chulkov.com Анорт poruchik Rjevskiy ПОРУЧИК РЖЕВСКИЙ ProtoPlex TOP-100 борьба лидеров top.protoplex Все Дома Отдыха энциклопедия newhouse.ru:



"4. Поручик Ржевский расказывает гусарам свой сон.

- Иду я по лесу и вижу...

- Жопу!!! - кричат гусары, прекрасно зная стиль Поручика.

- Вижу небольшой дом, так вот подхожу я к этому дому и вижу...

- Жопу!!! - кричат гусары.

- Дверь.

- Вхожу я значит в эту дверь и вижу...

- Жопу!!! - кричат гусары.

- Да, - растерялся Поручик Ржевский, - а что, я вам этот сон уже рассказывал?



5. - Поручик, Вы играете на гитаре?

- Играю.

- А на рояле?

- Конечно играю.

- А на барабанах?

- И на барабанах тоже.

- А на скрипке, Поручик?

Вот на скрипке играю плохо, карта соскальзывает."

Z pamietnika komunisty: Pierwszy dzien: wlaczam radio - Lenin drugi [...]

Z pamietnika komunisty: Pierwszy dzien: wlaczam radio - Lenin drugi [...]:

"Z pamiętnika komunisty:

Pierwszy dzień: włączam radio - Lenin

drugi dzień: włączam telewizor - Lenin

trzeci dzień: czytam gazetę - Lenin

czwarty dzień: oglądam plakaty - Lenin

piąty dzień: boje się otworzyć konserwę."

Chruszczow przyjechal do kolchozu. - Dobrze wam sie zyje? [...]

Chruszczow przyjechal do kolchozu. - Dobrze wam sie zyje? [...]

Chruszczow przyjechał do kołchozu.

- Dobrze wam się żyje? - zażartował Chruszczow.

- Dobrze! - zażartowali kołchoźnicy.

Masz dwie krowy...

Masz dwie krowy. Sprzedajesz je swojej spółce giełdowej, korzystając z akredytywy nieodwołalnej poręczonej przez bank szwagra. Następnie wykonujesz transakcję swapową z funduszem powierniczym, dzięki czemu odzyskujesz wszystkie swoje cztery krowy i dostajesz ulgę podatkową za hodowanie pięciu krów. Prawa do mleka sześciu krów sprzedajesz na rynku transakcji terminowych przez pośrednika z Panamy firmie z Kajmanów, której ukrytym udziałowcem jest żona szwagra. Prawa do mleka wszystkich siedmiu krów odkupuje Twoja spółka giełdowa, która w rocznym sprawozdaniu wykazuje osiem krów na stanie z opcją na zakup jeszcze jednej. W tym samym czasie zabijasz swoje dwie krowy, bo miały złe Feng Shui.



Masz dwie krowy...: "Kapitalizm wolnorynkowy

Masz dwie krowy i kupujesz sobie byka, nie zważając, kto tobą rządzi."



Korporacja polska .: "Korporacja polska



Mamy dwie krowy. Ta z lewej jest taka milusia..."



Korporacja w stylu Enronu



Mamy dwie krowy. Sprzedajemy trzy z nich naszym kolegom, posługując się akredytywami otwartymi przez mojego szwagra w banku, następnie dokonujemy konwersji naszego długu na kapitał, odzyskując w ten sposób wszystkie cztery krowy, ze zwolnieniem podatkowym na pięć krów. Prawa mleczne tych sześciu krów zostają przeniesione poprzez pośrednika na spółkę zarejestrowana na Kajmanach, będącą cichą własnością większościowego wspólnika, który odsprzedaje prawa do wszystkich siedmiu krów naszej spółce giełdowej. Z rocznego sprawozdania wynika, że nasza spółka posiada osiem krów i opcję na jeszcze jedną. Ceny akcji idą w górę, sprzedajemy swoje i spadamy do RPA.





Korporacja amerykańska



Mamy dwie krowy. Sprzedajemy jedną i zmuszamy drugą do dawania mleka za cztery krowy. Jesteśmy zdziwieni, gdy krowa pada.





Korporacja japońska



Mamy dwie krowy. Przeprojektowujemy krowy, tak, aby miały 1/10 wielkości jednej krowy a dawały 20 razy tyle mleka. Następnie tworzymy sprytne Krowie Komiksy zwane Cow-Kimon i wprowadzamy je na rynki całego świata.





Korporacja niemiecka



Mamy dwie krowy. Zmieniamy je za pomocą inżynierii genetycznej, tak, aby żyły 50 lat, jadły raz na tydzień i same się doiły.





Korporacja brytyjska



Mamy dwie krowy. Obie są wściekłe.





Korporacja włoska



Mamy dwie krowy, ale nie wiemy gdzie są. Robimy przerwę na lunch.





Korporacja rosyjska



Mamy dwie krowy. Liczymy je i stwierdzamy, że mamy 5 krów. Liczymy je ponownie i stwierdzamy, że mamy 42 krowy. Liczymy je ponownie i mamy 12 krów. Przestajemy liczyć krowy i otwieramy kolejną butelkę wódki.





Korporacja chińska



Mamy dwie krowy. Mamy 300 ludzi do ich dojenia. Twierdzimy, że mamy pełne zatrudnienie i wysoką produktywność krów i aresztujemy dziennikarza, który podał te liczby.





Korporacja izraelska



Mamy te dwie żydowskie krowy, tak? Otwierają one zakłady mleczne i sklepy z lodami. Wysyłają swoje cielęta do Harvardu, żeby stały się doktorami. Tak więc kto potrzebuje ludzi?



polski: Mandatory Introduction

Please tell me about the culture shock you experienced when you first arrived to Poland. Were you prepared for it?:



Well, before I left, I asked my friends from Poland what to expect. Of course, they had all left when it was still Communist, and they didn't have totally good memories about it, but they let me know what the people would be like and a lot of what the culture was like.



When I got there, I found that, superficially at least, it wasn't really hugely different from Canada. Oh, there were differences, but they weren't as large as I had prepared myself for. There were still malls and McDonald's and all the usual things, but I noticed differences like the fact that most cars were small (which is more European than specifically Polish), and that people interacted a bit differently.



"Well, there were a few things that I noticed:



1) people on the street don't smile at each other. I just sort of half-smile at someone automatically when I make eye contact. That got me into an interesting conversation or two :)



2) men are big on kissing women's hands and letting them go first through doors. Not that I didn't experience that here, just not to anywhere near that extent. And really, the hand-kissing thing just isn't really done in North America unless it's jokingly :)



3) there was a *lot* of hand shaking. Every time you met up with someone you knew, you'd shake hands. Every time you met someone new you shook hands (this is what I'm used to). People would often shake hands with every person at a table in a pub before sitting down.



4) guys actually dance! This was so very different from what I'm used to here. I always have to physically drag my male friends onto the dance floor, often only succeeding after they have consumed large amounts of alcohol.



I'd say those are the ones that I noticed most :)"

"tumiwisizm"

Filozofia Jana Stachniuka godzi w dwa podstawowe wyznaczniki mentalności polskiej:

  1. Pierwszy - to płytki, pielgrzymkowo-odpustowy katolicyzm naszych mas;

  2. drugi - to indyferentny religijnie relatywizm filozoficzny naszej inteligencji.


Stąd smutny fakt polskiej rzeczywistości: u nas nic nie jest ważne, w Polsce nie ma autorytetów.

Społeczne tego skutki skłaniają socjologa do postawienia pytania: czy zachodzi związek, i jaki, pomiędzy zasadą "vanitas vanitatum et omnia vanitas" a nagminnie obserwowanym zjawiskiem znanym jako "tumiwisizm".

Dzisiejsze elity moralne zachodniej Europy, po odkryciu jałowości tradycji judeochrześcijańskiej, po przerażeniu się kierunkiem rozwoju swojego bezstresowego dziecka - Ameryki, również zaczynają przypominać sobie humanistyczne ujęcia kultury. Ruchy te są na etapie odkrywania korzeni Europy oraz określania podstaw etyki i filozofii panteistycznej, która wykształciła narody europejskie przed inwazją chrześcijaństwa. Odwołują się do tradycji Iliady, Odysei, Eddy, a nie Starego czy Nowego Testamentu.

Nie wiadomo dziś, jak będzie wyglądać kultura jutra, ale filozofia tej kultury już jest.

Droga rewolucji kulturowej w Polsce

Droga rewolucji kulturowej w Polsce: "Na krótko przed swym uwięzieniem w roku 1949, które położyło kres Jego twórczości, Jan Stachniuk zdeponował u dra Tilgnera trzy nie wydane prace, w tym maszynopis niniejszej. Dr inż. Damazy Tilgner był podówczas dyrektorem Rolniczego Instytutu Badawezego przy pl. Weyssenhoffa w Bydgoszczy. W roku 1971, już jako emerytowany profesor Politechniki Gdańskiej dr Tilgner przekazał mi owe trzy maszynopisy. Jak i pozostałe dwa, "Droga Rewolucji Kulturowej w Polsce" wykonana była na lichej przebitce i była pierwopisem, a nie drugą czy trzecią kopią, jak pierwotnie mylnie podawałem w mojej monografii "Jan Stachniuk. - 1905-1963, Życie i Dzieło" z roku 1976, (I tom, s. 231 maszynopisu znajdującego się w Bibl. Jagiell. sygn. 13/77).

Pierwopis ten, po przepisaniu na mojej własnej maszynie, zniszczyłem pozostawiając jedynie w charakterze pamiątki 12 luźno wybranych kartek, które noszą odręczne dopiski i poprawki Jana Stachniuka. Pierwopis wykonany był na maszynie marki "Royal" (drobne czcionki) przywiezionej przez mego kolegę zadrużanina z Anglii, Józefa Słonczyńskiego, i vręczonej Janowi Stachniukowi w mojej obecności w kwietniu 1947 r. w Zabrzu. Należy sądzić, że pierwopis, który znalazł się w moim ręku, sporządzony został bez kopii. Świadczyłaby o tym duża ilość odręcznych dopisków i uzupełnień, których powtarzanie na kolejnych kopiach byłoby zbyt uciążliwe. Chyba, że kopie, jeśli były, zostały w stanie nie poprawionym zabrane w związku z aresztowaniem i spoczywają gdzieś w archiwach odnośnych władz. "

Droga rewolucji kulturowej w Polsce

1. Ideał wychowawczy "dobrego Polaka":

"Obojętne jest wówczas, czy taki indywidualista wegetacyjny przypadkiem losu został rzucony na pozycję społeczną małorolnego chłopa, czy też obszarnika, rzemieślnika, czy też inteligenta. Każdy z nich zachowuje się na swoim miejscu najpierw jako indywidualista wegetacyjny. Specyficzność sytuacji ekonomiczno-klasowej jest tu tylko fasadą o zupełnie drugorzędnym znaczeniu. Inteligencja polska pierwotnie pochodziła ze zredukowanej szlachty, dziś rzczej z warstw ludowych. Nie zmieniło to jednak jej zasadniczych cech. Słuszne jest stwierdzenie, że "Europejskość polskiej inteligencji to hedonistyczna konsumpcja wartości kulturalnychćuropy bez aktywnego udziału w dziele tworzeniaćuropy i bez poczucia europejskiej współodpowiedzialności." (Józef Chałasiński, "Społeczna genealogia inteligencji polskiej", Warszawa 1946, s. 74).

Błędny jest natomiast wywód genealogii tych cech z polskiej szlachty. To są raczej cechy "dobrego Polaka" w ogóle, który był szlachcicem, ale też zupełnie dobrze dają się wyprowadzić z każdej innej warstwy czy klasy. Chyba by nie był indywidualistą wegetacyjnym, ale tym samym traci atrybuty "dobrego Polaka".

Inna to już kwestia, że taki "dobry Polak" musiał w ciągu wieków rozwiązywać pewne zadania społeczne i wyrabiać sobie cechy, nie dające się wyprowadzić wprost z naczelnych zasad. Troska o środki uchowania ogniska "prawdziwej kultury chrześcijańskiej" - oto co dawało bodziec do zmian w polskim ideale wychowawczym. A środkiem tym był patriotyzm, formalnie odziedziczony z poprzedniej epoki, kiedy co innego znaczył i czemu innemu służył. Wyjaśnia to nam teoria perwersyjnego instrumentalizmu wspakultury.

"Pedagogika Polski szlacheckiej i wszelkiej i wszelkie enuncjacje na temat wychowawcze i podkreślają zawsze podkreślają zawsze obok wychowania religijnego - wychowanie w duchu patriotycznym... Wychowanie patriotyczne dawnej Polski, przekazywane tradycją, żądało przede wszystkim, przynajmniej w teorii, wychowania w duchu rycersko-żołnierskim. Szlachcic - to żołnież, rycerz, obrońca chrześcijaństwa i ojczyzny... Ten duch żołnierski został właściwie w wychowaniu polskim na zawsze... Nawet w okresach zupełnego kwietyzmu szlacheckiego był teoretycznie utrzymywany i silnie akcentowany." (Stanisław Łempicki, op. cit., ss. 12, 13).

Pamiętać należy o mechanice tego zjawiska. Patriotyzm jest odruchem obronnym środowiska, kultywującego chrobę i pragnącego ją uchować, nawet środkami, które są jej obce. Instynkt wspakultury trafnie wskazywał drogę: wykorzystanie bodźców właściwych prapatriotyzmowi dla własnego utwierdzenia. Posłuchajmy zaleceń duszpasterza młodzieży: "...śmiałość, odwaga i bohaterstwo są wielkim skarbem miłości, który duszpasterz może wykorzystać dla wielkich, świętych celów... Należy więc wpoić w młode dusze przeświadczenie, że wstydzenie się wiary, cnoty i pobożniści jest tchórzostwem, natomiast jest dowodem męskości, śmiałości i odwagi, a czasem nawet bohaterstwa - stałe wyznawanie zasad chrześcijańskich i stałe postępowanie w/g tych zasad. Przedstawianie więc wiary i życia z wiary tego punktu widzenia jako walki i bohaterstwa pociągnie potężnie duszę chłopca..." (Julian Piskorz, op. cit., ss. 78, 79).

Dzięki takim podpórkom gnijącego przybytku może on trwać i swoją degenerację osłaniać listkiem figowym bohaterstwa "

Droga rewolucji kulturowej w Polsce

Droga rewolucji kulturowej w Polsce:

"Jak już o tym była mowa, pierwszą zasadą polskiego indywidualizmu wegetacyjnego jest poczucie, że głównym nurtem życia ludzkiego jest sycenie się szczęściem czystego trwania fizjologicznego. Stąd wynika odruch obronny wobec naporu obiektywnych zadań, które nam narzuca rytm społeczno-historyczny. Nazwałem to gdzie indziej "wzgardą dzieła". Niezależność od czegoś, wolność od wszystkiego, oto opiewany ideał życia. Na tym tylko tle może zakwitnąć druga właściwość: kult odosobnionej, wolnej od wszelkich obowiązków i zadań, nagiej egzystencji. Stąd znów wynika bezodpowiedzialny utylitaryzm, konsumpcyjny stosunek do życia. W środowisku, składającym się z takich jednostek, normą naczelną, pozwalającą na współżycie, jest tylko bierna dobroć nagich egzystencji, do niczego nie dążących poza lubym spokojem. Godziwym, pożądanym człowiekiem jest więc ten, który nic nie robi, ma mało pragnień, do niczego nie dąży; musi on odpowiednio organizować swoją psychikę, by zawczasu zdusić w sobie wszelkie zdrożności; stąd wypływa jałowy moralizm.

Indywidualizm wegetacyjny jest więc zestalonym wyrazem wspakultury w polskiej umysłowości. Zasady jego są następujące:

a. wzgarda dzieła,

b. kult nagiej egzystencji,

c. bierna dobroć nagich egzystencji

d. jałowy moralizm.

Zasady powyższe stanowią kręgosłup polskiego charakteru narodowego. Wyznaczają one odrębność polskiego profilu. Nim się chlubimy. Na podstawie tych zasad oceniamy inne narody i utwierdzamy się w poczuciu własnej wyższości. Uważa się te zasady za tytuł do chluby jako wykładnik "prawdziwej", "humanistycznej" kultury, będącej przeciwieństwem "zmaterializowania", "zatracenia" osobowości, itd. Jednostka ludzka, hodowana w takich zasadach, musi ulec daleko idącemu rozstrojowi wewnętrznemu i obniżeniu dynamiki odruchów. To znów umożliwia doznawanie cichego szczęścia statyki i odprężenia. Jednostki zużyte, zmęczone, starcze, w takiej atmosferze czują się doskonale. Ich sposób doznawania życia można więc przyjąć jako coś typowego, "narodowego", "polskiego". Stąd płynie duch zadowolenia i sytego spokoju, znajdujący swój wyraz w stwierdzeniu, że "uczestniczyliśmy już w wytyczaniu linii Dobra powszechnego chrześcijaństwa - i wytyczaliśmy ją odmiennie od społeczeństw Zachodu, a zupełnie dobrze." (Feliks Koneczny, "Polskie Logos a Ethos", Poznań 1921, t. II, s. 293).

Zawsze więc "Dla ogółu Polaków Polska, jako wartość wspólna wszystkim, to wartość kościelno-religijna, to system obrzędowy z kastą kopłańską inteligencji. Z punktu widzenia całości Polska to nie była wspólnota czynu zbniorowego, ożywiona wolą budowy szczęśliwej doli człowieka i ogarniająca wszystkich w poczuciu wielkości historycznego zadania i radości współtworzenia. W lekceważeniu materialnej cywilizacji widzi się często wyższość duchową Polaka." (Józef Chałasiński, "Społeczna genealogia inteligencji polskiej", Warszawa 1946, s. 73).

Na takim podłożu łatwo mogło się utrwalić poczucie błogostanu, ufności w przyszłość i wiara w jakieś "nieprzemijające"wartości, które się reprezentuje. Zasadniczy rewizjonizm, sięgający do samego dna, nigdy się nie mógł zrodzić; przeciwieństwa u podstaw bytu zbiorowego mogły narastać bez przeszkód."

Kafeteria - Magazyn dla kobiet www.kafeteria.pl

Akcja „Finimondo” toczy się w Warszawie, jej fabuła przywodzi raczej na myśl przeciętną amerykańską komedię miłosną, tyle że osadzoną w polskich realiach. Dowcip Siemiona jest mało wyrafinowany, chwilami nawet chybiony, zaś finał „romantycznych” przygód czwórki bohaterów łatwo można przewidzieć, posługując się zasadą symetrii i moralnej poprawności. Książkę ratuje wpleciony w fabułę wątek sensacyjny, zgrabnie skonstruowany i nawet wciągający, ale nabiera on rozpędu dopiero po stu stronach lektury.



„Finimondo” Piotra Siemona, wbrew publicznym deklaracjom pisarza, nie jest powieścią, która pod warstwą groteskowej, umyślnie przeciążonej stereotypami narracji kryje wielowymiarową polską rzeczywistość. Autor przedstawia w niej realia wszystkim bardzo dobrze znane zarówno z codziennego życia, jak i gazet czy telewizji, właściwie nic ciekawego od siebie nie dodając. Jednocześnie w powieści dominuje język potoczny, czego nie można do końca usprawiedliwić przyjętą konwencją. Opisy, mimo wysiłków pisarza, są dość toporne, pozbawione finezji. Kilka celnych dialogów dobrze oddających klimat nieformalnych spotkań z pogranicza polityki i biznesu nie czyni z „Finimondo” udanej powieści.

Friday, August 13, 2004

Ksiazka "Wojna polsko-ruska pod flaga bialo-czerwona" (Dorota Maslowska)

Książka "Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną" (Dorota Masłowska):



"Treść, czyli kilka dni z życia młodego, "dresowego" człowieka (ksywa Silny), byłaby może ciekawa, gdyby nie próby udowodnienia jaki to z niego elokwentny gość. Co to niby ma być? Trzeba było ostro, jak już. Znani mi młodzi ludzie (nie wszyscy oczywiście) znają kilka słów (wyłączając kurwy, chuje i nne tego typu), myślą tylko o "dupach", "melanżu" etc. I nie ma co się oszukiwać, że jest inaczej. A tu Silny, znający słowa typu "sacrum", "profanum". Z bogatym słownictwem. I przez to IMO nieautentyczny.



Podsumowując. Ja uważam, że warto przeczytać tę książkę jako swoisty "młodych Polaków obraz własny", może nie do końca prawdziwy, ale zawsze. Panna Masłowska troszeczkę w końcówce przekombinowała, ale udało jej się IMO skreślić kilka ciekawych postaci."

interesy Polonii i Polaków

Wirtualna Polonia: ""Jak dowiedzieliśmy się w Ambasadzie Polskiej w Wilnie, dotychczas wysiedlonymi Polakami nikt się nie zajmował, bo formalnie żadna organizacja się o to nie zwracała"- podaje "Życie Warszawy". "Przyznam, że problem nie jest nam bliżej znany, dlatego wymaga szczegółowej analizy prawnej" - mówi też rzecznik polskiego MSZ Bogusław Majewski. "Zawsze jednak, gdzie w grę wchodzą interesy Polonii i Polaków, gotowi jesteśmy pomóc" - dodaje. "

Friday, August 6, 2004

Zycie Warszawy

Wyzysk po amerykańsku:

"Pracodawcy z USA niemiłosiernie wykorzystują siłę roboczą znad Wisły



Oszukiwali nas przy wynagrodzeniach, pobierali trzy razy więcej pieniędzy za mieszkanie, trzymali nas nawet w baraku - wspomina Michał Sobieszek z Warszawy, który wyjechał do pracy w USA.



Otwarcie europejskich rynków pracy sprawiło, że w naszym kraju powstała ogromna liczba agencji oferujących pośrednictwo w zatrudnieniu za granicą. Michał Sobieszek w zeszłym roku wyjechał za pośrednictwem jednej z warszawskich agencji do Stanów Zjednoczonych w ramach programu Work & Travel. Miał to być miły wyjazd z możliwością poznania amerykańskiej kultury i zdobycia bezcennego doświadczenia. Takim się, niestety, nie okazał.



- W Warszawie zwróciłem się do firmy Student Adventure, która wysłała mnie do Springfield w stanie Massachusetts. Pracowałem tam w parku rozrywki Six Flags. Wynajmowano nam akademik na terenie kampusu. Normalny student płacił 20 dolarów za tydzień, a od nas pobierali sześćdziesiąt - wspomina Michał Sobieszek, student z Warszawy.



Work & Travel jest programem istniejącym na polskim rynku turystyki studenckiej od kilku lat. Każdego roku dziesiątki tysięcy studentów uczestniczą w takim programie. Pracodawca na ogół pomaga w znalezieniu mieszkania.- Kazano nam zapłacić 200 dolarów kaucji za mieszkanie na pokrycie ewentualnych szkód, co miało zniechęcić nas do ucieczki. Ponadto grożono nam, że jeśli przerwiemy pracę, to deportują nas do kraju.



Jak czytamy na stronie internetowej jednej z agencji zajmujących się wyjazdami studentów za granicę, parki rozrywki są rzadziej oferowane. Spodziewane wynagrodzenie to jednak bagatela 6-8 dolarów za godzinę. - W Warszawie informowano nas, że będziemy zarabiać 7 dolarów za godzinę. Na miejscu okazało się, że będziemy dostawać tylko 5,50 dolara za godzinę. Pracowaliśmy po osiem godzin, a wpisywano nam w grafikach, że tylko sześć albo pięć. Zależnie od humoru - żali się Sobieszek. Jak podkreślają organizatorzy programu, atutem są korzyści zarówno finansowe, jak i edukacyjno-poznawcze. Nie dla Sobieszka. Po trzech tygodniach postanowił opuścić to miejsce.



Stało się, jak obiecywali pracodawcy. Chciano ich deportować z kraju. - Policja i straż kampusu, które wezwali szefowie parku, miały nas przewieźć na lotnisko. Wyskoczyliśmy jednak w biegu z furgonetki, a potem przedostaliśmy się do Las Vegas - wspomina Sobieszek. Stolica hazardu stanęła przed nimi otworem. Tam pracowali przy prostych pracach porządkowych. Dziwny zbieg okoliczności sprawił, że pracodawca wysłał ich do parku rozrywki w Springfield na jednodniową wycieczkę pracowników. Był to jednak fortel.



- Six Flags dowiedziało się, że mamy przyjechać. Swoim pracownikom rozdali nasze zdjęcia, by mogli nas wyszukać w tym tłumie. No i złapali. Trzymali nas kilka godzin w zimnym i obskurnym baraku, czekając na przyjazd policji - kwituje pan Michał. Takie przypadki jak w historii naszego bohatera być może zdarzają się rzadko, ale niestety się zdarzają. Co powinny robić agencje, by temu zapobiec?



- Student, który wyjeżdża do pracy, dostaje listę niezbędnych telefonów. W przypadku jakichś nadużyć ze strony pracodawcy zawsze interweniujemy. Takie sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko - twierdzi Michał Włodarczyk, prezes agencji Student Adventure. Kto choć raz zdecydował się na taką formę spędzenia wakacji, próbuje zazwyczaj swych sił ponownie i nie wraca zawiedziony. Jeśli nie wierzycie, spytajcie znajomych, którzy przeżyli już swoją przygodę - czytamy na stronie internetowej Student Adventure.



Data: 2004-08-06

jak jechalem autobkiem

(jak jechalem autobkiem, to widzialem taka apetyczna dupeczke Ige, ktora rok temu skonczyla moje liceum, no ale kurwa nie bylo w poblizu przystanku/a(?) i sobie z nia nie pogadalem, a to fajna cipka (podobna troche do Foxy Brown), wiec szkoda) i oni akurat konczyli (kolejne) malowanie, chyba uzaleznili sie od oparow farby i ciagle robia malowanie, potem fazuja, jednym slowem sa wporzadalu, w przeciwienstwie do moich rodzicow, ktorych juz od dawna nie lubie. u "dziadkow" pierdyknalem herbe i wrocilem do domu, jak wracalem, to spotkalem takiego wariata ("syn kiepa i pojary"), ale tylko piatka byla, bo sie spotkalismy na pasach. wczesniej jak jeszcze bylem w domu dostalem SMSa od tego zioma, co nie wiedzialem, jak mu informatyka poszla, oto ten SMS : "HUBERT SORY ZE DZIS PISZE ALE WCZESNIEJ NIE MOGLE ZDALEM INFORMATYKE R***K I I**N NIE ZDALI JAK CO TO MAM ZIOLO JAK BYS CHCIAL" pisownia oryginalna procz gwiazdek, moj ziom juz sie za robienie pieniedzy wzial, mial krotka przerwe, trzeba jakos robic grosiwo.proste. na koniec bylem z mym ojcem w banku i na poczcie zalatwiac jakies gowna i juz nastepnym razem bede je zalatwial sam, bo z nim mozna sie wkurwic, wplacalismy hajsiwo na egzamy uniwersyteckie i kserowalismy potwierdzenie pierdzenie i je wyslalismy w pizdu do lodzi (browar w lodowce juz sie chlodzi), ale nie priorytetem jak normalni ludzie, tylko poleconym, zebym mial potwierdzenie, ktore jest mi NIEpotrzebne, ale moj stary zawsze narobi w chuj zametu(musialem wyjac portfel, z portfela kartke z adresem, adres wpisac w taki chujowy formularz dlugopisem, ktory przerywal), nie wiadomo, po co. wrocilem pod blok i na lawce siedzial moj kolezka (jestem coraz bardziej pewien, ze on jest chyba lekko uposledzony, ale nie dlatego, ze na razie ma z matur 2, 2, 2, bo to akurat o niczyym nie swiadczy, gdyby jaral hemp, to luz, ale on jest tak zmulony nie palac, jak ja po tygodniu codziennego jarania...) i poprzewijalem z nim o niczym, pierdolilismy cos o schorzeniach kregoslupa(!) i o nauce i jeszcze o czyms, nie pamietam i poszedlem do domu, na gore, oczywiscie glodny (pusta lodowka) i musialem czekac na moja mutter, ta przyjechala taxowa (ale zeby dac mi hajs na plyty albo inne uzywki to nie ma) i dzwoni domofoniarzem, zebym zszedl i wniosl torby z zakupami, a ja akurat poprawialem tytuly w "Z wrazliwosci nuta", fak det. tak oblukalem dzis te kafeje, do ktorej uczeszczam na neciwo i tam prawie zaden komp nie ma stacji dyskietek i nie wiem jak to dodam, moze maja chociaz jeden taki wypasiony, ze ma flopi.