E.R.: Rząd polski musi zrozumieć, że obywatele kanadyjscy polskiego pochodzenia, mieszkający już na stałe w Kanadzie, są w zupełnie innej sytuacji od obywateli polskich, zamieszkałych w Polsce lub będących w Kanadzie tymczasowo. Myśmy ten kraj świadomie wybrali, nasze dzieci tu się już urodziły, nasi rodzice są często pochowani w tej ziemi, to już jest nasz kraj. To, że jesteśmy polskiego pochodzenia, że czujemy do Polski sentyment i popieramy kulturę i tradycję polską - to jest inna rzecz. M.K.: Dzięki waszym wysiłkom i protestom, także Polonii amerykańskiej, ustawa została zablokowana w poprzedniej kadencji Sejmu. Może wrócić do komisji sejmowych dopiero w nowej kadencji i musi być dyskutowana od samego początku. Co KPK zamierza dalej robić w tej sprawie? E.R.: Prowadzimy silny lobbying - w Polsce i w Kanadzie. Chcemy skorzystać z czasu, jaki zyskujemy, by wywierać presję na Sejm RP, żeby poprawki proponowane przez Senat były przyjęte.(...) W Kanadzie zwróciliśmy się o opinię do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. M.K.: To chyba nowość w tradycji KPK? E.R.: Zdecydowałam w końcu, że ta sprawa nie jest tylko pomiędzy Polonią i rządem polskim, ale jako obywatele kanadyjscy powinniśmy się także zwrócić do rządu naszego kraju - a jest nim rząd kanadyjski - o interpretację. Dyrektor wydziału Europy Centralnej w kanadyjskim Foreign Affairs, Serge Marcoux dał mi przykład rządu holenderskiego - gdy stamtąd przyjeżdża rodzina i rodzą się jej dzieci w Kanadzie, rząd holenderski nie wymaga, żeby te dzieci miały holenderskie paszporty. M.K.: Czy rząd polski nie mógłby zrobić czegoś podobnego? E.R.: Koliduje to z ich konstytucją, która mówi, że o obywatelstwie decyduje linia krwi. Zdaniem kanadyjskiego MSZ wygląda na to, że Polska jest jedynym krajem, który sięga po ludzi nie urodzonych w swoim kraju i nakazuje ludziom nie urodzonym w Polsce posiadać polskie paszporty. M.K.: A dlaczego Polska sięga, jak Pani mówi, po Polaków urodzonych poza Polską? E.R.: Jeden urzędnik państwowy powiedział: "musimy wiedzieć, ilu jest Polaków", ale w tym nie widać sensu.(...) Właściwie nie można zrozumieć, dlaczego i po co to oni robią. (...) Generalnie to chyba sami nie bardzo wiedzą, jakie są konsekwencje. Po spotkaniu w grudniu (u marszałka Płażyńskiego - red.) podsekretarz stanu Stachańczyknapisał do nas, że wyszły dyrektywy do konsulatów. W półtora miesiąca później, w rozmowie z Konsulem Generalnym w Toronto dowiedzieliśmy się, że nic nie wyszło z Warszawy. Myśmy na to dali panu konsulowiJackowi Junoszy-Kisielewskiemu kopię listu od ministra Stachańczyka, wysłaliśmy drugą kopię do Ambasady Polskiej w Ottawie. Okazało się, że w ogóle nie było dyrektyw z Warszawy w tej sprawie. M.K.: Pani chodzi o to, jak się domyślam, żeby rząd polski traktował Polaków żyjących poza Polską jak ludzi wolnych... E.R.: ...żeby uznali, że my, mieszkający tu na stałe, nie należymy do Polski, żeby nam dali wybór, a nie, żeby stale czegoś od nas żądali. (...)Poczucie wolności dla Kanadyjczyka, czy Amerykanina jest bardzo ważne. M.K.: Myślę, że ta mityczna wolność jest kością niezgody. Pani, mieszkając tu od dziecka, czy ja i mnie podobni, mieszkający tu od kilkunastu lat, nasiąknęliśmy poczuciem, że jesteśmy ludźmi wolnymi..., a oni chcieliby nam tę naszą wolność trochę ograniczyć, powiedzieć - chwileczkę, to nie wy decydujecie o sobie, to my decydujemy o was i o tym, kim jesteście? E.R.: Tak, niestety tak. (...) Jak już się przyzwyczaisz do tego, że wybrałeś ten kraj specjalnie po to, by czuć się w nim człowiekiem wolnym, to zmienia się z czasem twoje nastawienie do życia, zmienia się charakter człowieka. Oni chyba tego nie rozumieją. AmbasadorDobrowolski powiedział mi, (...) że nie ma z tego wyjścia. Ja mu na to odpowiedziałam, że jest bardzo proste wyjście: dajcie nam wybór. M.K.: Pani jest Kanadyjką, choć polskiego pochodzenia, pani tu się wychowała, podobnie jak pani dzieci, które także czują się Kanadyjczykami. E.R.: I tak powinno być, to jest naturalne i normalne. I powinni to rozumieć polscy urzędnicy... M.K.: ...ale rząd polski próbuje nakazać pani dzieciom i moim także, czuć się Polakami, jechać do Polski na polskich paszportach i nie wiadomo, co dalej? E.R.: Rząd polski mówi o nas: "Polacy mieszkający w Kanadzie". Ja zwróciłam grzecznie uwagę panu marszałkowi Płażyńskiemu, że my tu nie mówimy tak o sobie, my mówimy "Kanadyjczycy polskiego pochodzenia". I to jest podstawowa różnica. (...) Wielu działaczy polonijnych też tego nie rozumie. M.K.: Paradoksalnie, Polska będąc teraz członkiem NATO i praktycznie członkiem demokracji zachodniej, chce od nas, abyśmy byli z powrotem "Polakami mieszkającymi w Kanadzie"... E.R.: Do tego dochodzi podstawowa kwestia lojalności. Będąc Kanadyjczykami, naszą władzą jest rząd kanadyjski. Te osoby, które pracują w instytucjach rządowych na przykład, muszą być lojalne wobec Kanady. Podobnie jest z generacją powojenną, która wyjechała za młodych lat z Polski. Ale można być lojalnym obywatelem Kanady, a sercem być w dwóch krajach... (opr. pat) Zobacz także » Nie przestaniemy być Polakami » Powszechny spis Polonusów? Opinie - liczba opinii: 4 » Odp:Jestem całym sercem i rozsądkiem za tym,by nie zmuszać nikogo do bycia Polakiem, ale... » Odp:Jestem całym sercem i rozsądkiem za tym,by nie zmuszać nikogo do bycia Polakiem, ale... » kasa? » Jestem całym sercem i rozsądkiem za tym,by nie zmuszać nikogo do bycia Polakiem, ale... Wirtualna Polska nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. |
Loading...
Sunday, June 12, 2011
Loading...
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
0 komentarze:
Post a Comment
You can use some HTML tags, such as <b>, <i>, <a> You can type in the link:
<a href="http://chessforallages.blogspot.com/2010/05/my-policy-on-comments.html"> My Policy on Comments</a> → more info