Bo podobno tak okropnie i poniżająco traktuje was ambasada USA w Warszawie?
Doprawdy...
Na ulicy Pięknej w Warszawie jest Polakom wręcz pieszczotliwie w porównaniu z taką choćby New Cavendish Street w Londynie.
Zanim zaczniecie wysuwać żądania i życzenia pod adresem USA, nauczcie się może najpierw traktować własnych obywateli według standardów Pierwszego Świata?
Aha, i przy okazji nauczcie wasze nieżyczliwe i złośliwe aż do bólu biurwy konsularne, że opryskliwe traktowanie posła do parlamentu brytyjskiego tylko dlatego że mówi po polsku, a więc automatycznie uzyskuje u was status burej suki, jest VERY BAD FOR BUSINESS, AND EVEN WORSE FOR IMAGE.
Do czasu wprowadzenia odważnej innowacji w postaci przywoitego traktowania własnych obywateli, co wyraźnie we łbie się wam nie mieści, walkę Polonii za wasz wjazd bezwizowy do USA wybijcie sobie z głowy. Opanujcie najpierw różnicę między obywatelem a poddanym, to może pogadamy o wojażach do Ameryki
http://www.dziennik.pl/swiat/article239756/Polacy_na_Wyspach_odcieci_od_pomocy.html
Polacy na Wyspach odcięci od pomocy
Polskie konsulaty w Wielkiej Brytanii zupełnie nie radzą sobie z obsługą przebywających na Wyspach setek tysięcy emigrantów. Przed placówkami ustawiają się długie kolejki, a urzędnicy, których telefony dzwonią non stop, już nie podnoszą słuchawek. Efekt jest taki, że emigranci nie mogą miesiącami załatwić podstawowych formalności, takich jak odtworzenie dokumentów czy uzyskanie porady prawnej - donosi DZIENNIK.
Polacy, nie znajdując pomocy w polskich przedstawicielstwach, kierują się do brytyjskich organizacji charytatywnych. Te z kolei przytłoczone ilością polskich spraw zwróciły się o pomoc do brytyjskiego deputowanego Izby Gmin Daniela Kawczynskiego, Polaka z pochodzenia. "Mam wrażenie, że angielskie organizacje robią dużo więcej, żeby pomóc Polakom w trudnej sytuacji, niż polskie konsulaty" - mówi DZIENNIKOWI Kawczynski. Polityk osobiście zetknął się z jednym z Polaków, który przez niedostępność polskiego przedstawicielstwa wpadł w poważne kłopoty. "Ten człowiek śpi na ulicy. W naszym ośrodku dostaje jedzenie i schronienie w dzień, ale nie może tam mieszkać, bo to ośrodek pobytu dziennego" - tłumaczy Kawczynski. Opinię Kawczynskiego potwierdzają sami Polacy "Z każdą bzdurą trzeba jechać na miejsce. To kosztuje. Jak już wzięłam urlop i przyjechałam do Londynu, to utknęłam w kolejce i nic nie załatwiłam. Nawet telefonicznie niewiele można załatwić" - mówi Monika z Worthing.
Marcin z Londynu narzeka na problemy z dodzwonieniem się do konsulatu. "Pani na recepcji jest strasznie niemiła i gdy ją poprosiłem po raz trzeci czy czwarty o połączenie z działem paszportowym, to bezczelnie odłożyła słuchawkę i przez pewien czas nie odbierała telefonu" - opowiada.
Kawczynski chciał sam zająć się sprawą bezdomnego nieznającego języka Polaka i także przekonał się, że kontakt z polską placówką graniczy z cudem. Najpierw w ogóle nie mógł się dodzwonić, potem usłyszał że, mężczyzna sam musi pofatygować się z Shrewsbury do Londynu, czyli pokonać 240 km. To wydatek kilkudziesięciu funtów na bilet kolejowy. "Takich przypadków mamy mnóstwo. Za każdym razem konsulaty są jednakowo bezradne. Polskie placówki po prostu rozkładają ręce" - mówi DZIENNIKOWI pracownik ośrodka pomocy w Shrewsbury Paul Beardwell.
W Wielkiej Brytanii oprócz ambasady w Londynie Polska ma jeszcze trzy konsulaty generalne w Londynie, Manchesterze i Edynburgu.
Według oficjalnych danych na Wyspach przebywa 800 tys. Polaków. Otworzony w maju konsulat w Manchesterze z 10 urzędnikami ma obsługiwać 350 tys. z nich. Dla porównania we Francji oprócz ambasady jest aż siedem konsulatów, a Polaków tylko kilkanaście tysięcy.
"W Wielkiej Brytanii mamy bardzo liczną gromadę Polaków. Przed wejściem do Unii było ich ok. 50 - 60 tys., teraz jest ich kilkaset tysięcy. Po wejściu do Wspólnoty zwiększyliśmy obsługę placówek, jednak taka liczba Polaków rzeczywiście nadwyręża moce naszych służb" - mówi rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Piotr Paszkowski. MSZ zapowiada, że pod koniec roku sprawdzi, jak radzą sobie polskie placówki w Wielkiej Brytanii, i zdecyduje o ewentualnych dodatkowych etatach.
EMILIA WEBER: Jakie zastrzeżenia ma pan do pracy polskich konsulatów?
DANIEL KAWCZYNSKI*: Jest ich wiele. Fatalna organizacja pracy, nieefektywne załatwianie spraw, a przy tym opryskliwość i arogancja pracowników wobec petentów. Mam poważne wątpliwości, czy od czasu masowego napływu Polaków do Wielkej Brytanii, którego efektem był drastyczny wzrost liczby interesantów, cokolwiek się w konsulatach zmieniło.
Co skłoniło pana, by interweniować w tej sprawie?
Działający w Shrewsbury ośrodek opieki dla bezdomnych wielokrotnie stykał się z problemem polskich imigrantów, którzy znaleźli się na ulicy. Za każdym razem kiedy jego pracownicy starali się skontaktować z polskim konsulatem, nie byli w stanie nic załatwić. W końcu kompletnie bezsilni zwrócili się do mnie o pomoc. Poza tym mam polskie korzenie i zależy mi na tym, by stosunki polsko-angielskie były jak najlepsze.
Czy pana interwencje przyniosły jakiś skutek?
Spędziłem pół dnia, wisząc na telefonie i nie byłem w stanie skontaktować się z kimkolwiek. Kiedy już mi się to udało, spotkałem się z opryskliwością i kompletnym brakiem zrozumienia ze strony pracowników konsulatu. Dopiero kiedy powiedziałem, kim jestem i zagroziłem, że zrobię wszystko, by zmobilizować ich do lepszej pracy, stali się nieco bardziej pomocni. Teraz czekam na rozmowę z polskim ambasadorem. To niedopuszczalne, by Polacy nie mieli kontaktu z przedstawicielstwem swego kraju.
*Daniel Kawczynski jest potomkiem polskich emigrantów z czasów II wojny i deputowanym Partii Konserwatywnej w Izbie Gmin.
No comments:
Post a Comment
You can use some HTML tags, such as <b>, <i>, <a> You can type in the link:
<a href="http://chessforallages.blogspot.com/2010/05/my-policy-on-comments.html"> My Policy on Comments</a> → more info